niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 12


Hej! Ktoś tu jeszcze zagląda? 
Dodaję rozdział po tak długiej przerwie, nawet nie wiem, czy pamiętacie jeszcze tego bloga, ale mam rozdział, więc go dodaję. Okres, przez który nic nie dodałam, był bardzo trudny w moim życiu i musiałam uporządkować wiele spraw. Pewnie wyszłam już z wprawy, ale mimo to oddaję rozdział w Wasze ręce. Proszę Was o to, abyście po przeczytaniu (jeżeli ktoś to przeczyta) dodali komentarz i napisali czy chcecie, abym Kontynuowała pisanie. :)

Moje myśli skierowały się prosto w stronę mojego snu i czarnego pióra, które zostało w moim pokoju. Przetworzyłam jeszcze raz wszystko i stwierdziłam, że jestem głupia i przecież anioły nie istnieją, a pióro musiało w jakiś sposób wlecieć do pokoju przez okno, które musiało być najwyraźniej otwarte. Tak pogrążyłam się w myślach, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, iż Justin usiadł w naszej ławce i macha mi dłonią przed nosem.
- Halo, Lily, jesteś tam? - śmiał się ze mnie jak gdyby nigdy nic, a ja nie zapominałam, o tym, że jestem na niego wkurzona.
-Tak, tak, jestem. - odpowiedziałam i własnie w tym momencie wszedł do klasy nauczyciel i wszystkie rozmowy zostały przerwane.
-Przepraszam was wszystkich za spóźnienie - powiedział nauczyciel chemii - mam nadzieję, że macie przygotowane na dzisiaj projekty. Jeżeli któraś para nie ma, nie przyjmuję żadnych wymówek i wstawiam od razu ocenę, myślę, że każdy wie jaką. - zaśmiał się na samym końcu, jakby to było naprawdę zabawne.
- Lily, masz projekt przy sobie, prawda? - zapytał mój towarzysz z ławki. Pyta o taką oczywistą rzecz... przecież od tego zależy moja ocena, więc to chyba oczywiste, że go mam, prawda?
- A co jeżeli go nie zabrałam ze sobą? - zapytałam z sarkazmem, na co spojrzał na mnie jak na nie wiem kogo i nie powiedział już nic.
- Panie Bieber - odezwał się nauczyciel - proszę przejść po klasie i zebrać wszystkie projekty.
- Się robi, proszę pana - wstał i zaczął zbierać projekty, a wszystkie dziewczyny zaczęły patrzeć na niego z uwielbieniem jakby był jakimś bogiem. Cóż, tak naprawdę nie zaczęły się na niego gapić dokładnie w tym momencie, ale już w chwili, kiedy wszedł do klasy.
-Macie wolne do końca lekcji, a ja już zacznę sprawdzać wasze projekty. - Cała klasa podekscytowana zaczęła znów głośne rozmowy a profesor dodał surowym tonem z wzrokiem seryjnego zabójcy: - w ciszy chcę sprawdzać te projekty, więc proszę o pół tonu ciszej.
-Lily. - szturchnął mnie Bieber -  o co ci chodzi?
- A o co ma chodzić? Nie jestem wyspana i tyle. - Prychnęłam, i zaczęłam rysować jakieś wzorki w zeszycie, dopóki ktoś nie wyrwał mi długopisu z ręki. - Co do cholery? - ryknęłam na Justina, myśląc o tym, aby go porządnie pieprznąć w głowę.
- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał z głosem niewiniątka i miną zbitego psiaka.
-Nic nie zrobiłeś. - odpowiedziałam krótko i nie mogłam się powstrzymać przed tym, aby dodać - Nie o swoją dziewczynę Victorię powinieneś się w tym momencie martwić?
- Victoria to przecież nie jest moja dziewczyna. - Tak? z mojego punktu widzenia wyglądało to inaczej. Tym razem nie wypowiedziałam tych słów na głos i przed dalszą konwersacją uratował mnie dzwonek na przerwę. Uff, jakie szczęście, że nie mam z nim już dzisiaj żadnych lekcji. Mam nadzieję, że uda mi się go nie spotkać już dzisiaj w szkole. Cóż, jego albo Victorii, jeden pies. Nie widziałam jej jeszcze w szkole a już mam jej dość, dziwne prawda?
Dziękuję Bogu za to, że moja przyjaciółka czekała na mnie pod szkołą po skończonych lekcjach. Nie miałam ochoty tłuc się do domu autobusem, który jak zawsze byłby zatłoczony.
Wsiadłam do samochodu Chloe i zapięłam pasy. Nie odzywałyśmy się do siebie, ponieważ rozumiemy się bez słów. W inne dni już zaczęłabym paplać jak najęta o czymkolwiek, ale dziś? Nie miałam na to nastroju. Włączyłam tylko radio i zatraciłam się w słowach piosenki, która leciała aktualnie i nawet nie zorientowałam się, kiedy dojechałyśmy do mojego domu.
- Chcesz  ze mną porozmawiać?- zapytała troskliwie Chloe - Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim, od tego są przecież najlepsze przyjaciółki, prawda?
- Wiem, wiem. I bardzo to doceniam. - uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam na to, aby mieć tak wspaniałą przyjaciółkę. - Aczkolwiek chciałabym dzisiaj zostać sama, ok? Muszę przemyśleć parę rzeczy.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się ze zrozumieniem i przytuliła mnie pokrzepiająco. - W razie czegoś dzwoń o każdej porze dnia i nocy, dobrze?
Pokiwałam głową w zrozumieniu i pożegnawszy się z nią, wyszłam z samochodu w stronę domu. Nie miałam ochoty nawet zrobić sobie czegoś na obiad, tylko od razu skierowałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, wyciszyłam telefon i włączyłam muzykę. Muzyka zawsze mi pomagała. Chociaż chyba nie tym razem, ponieważ moje myśli kręciły się wokół jednej osoby. Nie wiem jak długo tak leżałam, ale gdy w końcu usłyszałam dzwonek do drzwi, nawet nie pofatygowałam się, żeby zejść na dół i otworzyć. Cóż, niech ktoś myśli, że nikogo nie ma w domu. Ktoś zadzwonił jeszcze  dwa razy a ja  to zignorowałam i zamknęłam oczy wyłączając się całkowicie. Podskoczyłam na łóżku jak oparzona w momencie, gdy ktoś zaczął potrząsać moim ramieniem.
- O mój Boże! - wrzasnęłam przerażona i już chciałam tą osobę uderzyć kiedy zobaczyłam, że tą osobą jest nie kto inny jak sam Justin Bieber. - Co ty tu robisz?
- Nie otwierałaś drzwi więc myślałem, że coś ci się stało i wszedłem na górę. - odpowiedział ze wzruszeniem ramion.
-Nie wiesz, że istnieje takie coś jak telefon i po prostu można zadzwonić do kogoś? - spojrzałam na niego jak na idiotę i czekałam na odpowiedź z założonymi rękoma.
- Wiem, że istnieje takie coś jak telefon i dzwoniłem, tylko, że ktoś nie raczył odebrać. - och. Zapomniałam, że wyciszyłam telefon. Wpadka, nieważne.
- Więc, co jest tak ważne, że przyszedłeś? Nie powinieneś być ze swoją dziewczyną? - nie chciałam zabrzmieć tak, akbym była zazdrosna, ale niestety, byłam zazdrosna jak cholera. Nie mogłam wybrać sobie kogoś innego? Kogoś, kto odwzajemniałby moje uczucia i nie byłtypowym playboyem?
- Chciałem porozmawiać. I Victoria nie jest moją dziewczyną, ile razy mam to jeszcze powtórzyć? Moje myśli zaprząta zupełnie inna dziewczyna, która tego nie dostrzega. - odpowiedział i usiadł na podłodze, opierając się plecami o moje łóżko. Nie ukrywam, serce mnie ścisnęło na jego słowa, ale cóż mogłam na to poradzić?
- Mniejsza o to. O czym chcesz rozmawiać?
- W sumie, to sam nie wiem. - westchnął. - Po prostu mam wrażenie, że jesteś o coś na mnie zła. Próbuję się domyślić co zrobiłem źle, ale nic mi nie przychodzi mi na myśl.
- Nie jestem na ciebie zła, skąd taki pomysł? - starałam się powiedzieć to najbardziej obojętnym tonem, na jaki było mnie stać. Nigdy nie spodziewałam się, że ukrywanie uczuć może być tak ciężkie.
-Więc.. cóż, pójdę już. - poderwał się gwałtownie i nie wiedząc jak ma się zachować, pomachał mi na pożegnanie i wyszedł z mojego pokoju.
Czułam się tak przytłoczona moimi uczuciami, że nie miałam na nic siły. Z mojego oka popłynęła łza i zasnęłam myśląc o tym, jak mogłam się w nim tak okropnie zakochać...