wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 4

Czytasz = Komentujesz
8  komentarzy= Rozdział 5
Czytaj notatkę pod rozdziałem

W czwartek obudziłam się już bardziej wypoczęta niż w środę po nocce u Chloe. Nie powiem, było świetnie, ale byłam niewyspana, więc odsypiałam w szkole, więc odespałam zarwane godziny snu. Tanecznym krokiem podniosłam się z łóżka, wzięłam czystą bieliznę z półki i ruszyłam w stronę łazienki by wziąć prysznic. Zrzuciłam z siebie koszulkę i spodenki i weszłam pod prysznic. Wykonałam standardowe czynności takie jak umycie włosów ulubionym szamponem i szybka kąpiel. Wytarłam się w puchowy ręcznik i się w niego zawinęłam, by podejść do umywalki i umyć zęby. Użyłam do tego mojej ulubionej miętowej pasty. Po skończonej toalecie zrzuciłam z siebie ręcznik aby móc założyć czarną bieliznę zakupioną ostatnio. Wychodząc z łazienki usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc poszłam sprawdzić kot dzwoni. Może to Chole? Moje przypuszczenia się sprawdziły. Odebrałam od razu.

-Cześć Lils - zaćwierkała przyjaciółka do słuchawki.
-Hej Chloe, co tam? 
-Dzwonię żeby zapytać, jak dzisiaj jedziemy do szkoły.
-Wiesz co, dzisiaj pojadę sama, bo mam trening po lekcjach, więc muszę  szybko wrócić do domu - odpowiedziałam na jej pytanie. 
-No tak! Na śmierć zapomniałam o twoich treningach. Nie ma sprawy, spotkamy się w szkole, pa - i nim zdążyłam coś powiedzieć ona się rozłączyła. W chwili gdy odłożyłam telefon na szafkę przyszedł sms. 
-Co jej się znowu przypomniało? - zapytałam sama siebie. Dużym zdziwieniem było dla mnie to, że wiadomość nie jest od mojej najlepszej przyjaciółki lecz po raz kolejny, od nieznanego numeru. Po raz pierwszy dostałam wiadomość w wieczór, gdy nocowałam u Chloe, a drugi raz był wczoraj. Oba sms dostałam tuż przed tym, jak usnęłam i oba były o takiej samej treści :Śpij dobrze, Księżniczko. Nie odpisywałam wtedy, ponieważ byłam już zmęczona. Nie czekając dłużej, odczytałam wiadomość.

Od: Nieznany
Ładna bielizna, pięknie w niej wyglądasz xo Chciałbym cię zobaczyć bez niej xo

Byłam zdziwiona i zdezorientowana, więc szybko wystukałam na ekranie odpowiedź.

Do: Nieznany
Kim jesteś i czego chcesz? 

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Nieznany
Cóż, mam nadzieję, że niedługo się dowiesz xo

Do: Nieznany
Ile potrwa to "niedługo"? I skąd wiesz, jak i w co jestem ubrana?

Wyjrzałam ostrożnie przez okno wyłapując wzrokiem jakiegoś obserwatora, ale rosły tam tylko dwa drzewa. Telefon po raz kolejny za wibrował w mojej dłoni.

Od: Nieznany
Nie szukaj mnie bo i tak mnie nie ujrzysz kotku, nie uda ci się. Wszystko w swoim czasie, kochanie xo


Nie odpisywałam  bo byłam zbyt nieogarnięta tą wymianą zdań. Co miało oznaczać "Nie szukaj mnie bo i tak mnie nie ujrzysz kotku, nie uda ci się"? Ktoś mnie obserwuje, jeszcze nie wiem kto ale się dowiem.
Pogoda dziś dopisywała więc ubrałam czarną spódniczkę z koronki, w którą wpuściłam kremowy top bez nadruków i tego samego koloru koturny. Do tego założyłam mój ulubiony wisiorek z zawieszką w kształcie serca i viola.
Lekcje jak zwykle minęły w nudnej atmosferze. Nie widziałam nigdzie Justina, na naszych lekcjach go nie było. Na stołówce spotkałam się z Chloe, a ona sama potem się gdzieś ulotniła, sama nie wiem gdzie. Tak więc minął mi lunch, który spędziłam w większej części sama. Musiałam jeszcze między lekcjami porozwieszać ulotki dotyczące dzisiejszego spotkania drużyny   cheerleaderek, na które mogą przyjść osoby chętne. Oczywiście ja potem wybiorę najlepsze osoby, które zostaną w zespole na stałe. Tak, jestem głową zespołu i niestety, takie sprawy do mnie należą.
Po zajęciach szybko odjechałam z parkingu do domu, bo miałam godzinę do treningu i musiałam się wyrobić. Jakże wielkim zdziwieniem dla mnie było, gdy zobaczyłam rodziców jedzących wspólnie obiad i w dodatku prowadzili jakąś dyskusję szeroko się przy tym uśmiechając. Nie wspominałam, że tata wczoraj wrócił? No to teraz mówię. Wrócił wczoraj popołudniu. Cóż, o tej porze już powinien siedzieć w samolocie do Kanady.
-Cześć wam - powiedziałam wchodząc do jadalni.
-Witaj córciu - powiedziała mama - pójdę ci nałożyć obiad.
-Tato, nie powinieneś teraz siedzieć w samolocie i lecieć do Kanady? - zapytałam ze zdziwieniem.
-Jakiś problem na lotnisku i lot mam przełożony dopiero na 10 wieczorem. - odpowiedział na moje pytanie uśmiechając się. Ja jedynie uśmiechnęłam się w zrozumieniu i zaczęłam jeść obiad, który przyniosła mi mama. Po skończonym posiłku podziękowałam i udałam się do swojego pokoju.
Do sportowej torby wrzuciłam mój strój cheerleaderki i odpowiednie do tego buty. Zostało mi mało czasu więc szybko zmieniłam spódniczkę na krótkie spodenki z wysokim stanem ale koszulkę pozostawiłam tą samą. Włosy związałam w kitkę na czubku głowy i byłam gotowa. Zgarnęłam jeszcze telefon i  kartę kredytową(nigdy nie wiadomo jaka zajdzie potrzeba) i z torbą treningową zeszłam na dół. Po drodze zgarnęłam jeszcze butelkę wody. Przed wyjściem założyłam na nogi czarne vansy i żegnając się z rodzicami wyszłam z domu. Z piskiem opon odjechałam z podjazdu i po chwili znalazłam się na parkingu przed szkołą. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę szatni gdzie się przebrałam w mój strój i ruszyłam na boisko szkolne. Jakże wielkie moje zdziwienie było, gdy zobaczyłam nasz stary skład w komplecie a żadna nowa osoba się nie pojawiła. Cóż, zainteresowanie  cheerleaderingiem z roku na rok maleje. W sumie to dobrze. Nie będę musiała nikogo odrzucać.
-Cześć dziewczyny! - rzuciłam wesoło gdy dotarłam na miejsce na co one również odpowiedziały mi tym samym - zaczynamy od rozciągania, a potem  przećwiczymy parę układów z tamtego roku bo doszły mnie słuchy, że w przyszły weekend jest pierwszy mecz chłopaków z The Spiders. Zaczynamy, 10 minut na rozciągnięcie.
Wszystkie zajęłyśmy się ćwiczeniami, lecz po chwili dziewczyny zaczęły się gapić na trybuny. Nie wiedząc o co im chodzi spojrzałam w tamtą stronę - Bieber. Uśmiechnęłam się na jego widok co chłopak odwzajemnił i skinął w moją stronę najwyraźniej prosząc, żebym do niego poszła. Tak też zrobiłam.
-Rozciągajcie się, zaraz dołączę - rzuciłam krótko i poszłam na trybuny. Chłopak przywitał mnie z wielkim uśmiechem.
-Cześć, co ty tu robisz? -zapytałam podchodząc do niego.
-Hej - czy on  zawsze się uśmiecha? - mówiłem, że przyjdę, więc słowa dotrzymuję - zaśmiał się na co ja się jedynie uśmiechnęłam - jesteś kapitanką?
-Cóż, na to wygląda - odpowiedziałam patrząc w stronę dziewczyn, które się na nas gapiły  - chyba muszę iść, jak chcesz to po treningu możemy pogadać, jeśli będziesz jeszcze.
-Zostanę raczej - rzekł puszczając w moją stronę oczko z cwaniackim uśmiechem w prezencie a ja szybko zbiegłam na dół i chwilę się jeszcze rozciągnęłam. Poćwiczyłam jeszcze szpagaty i byłam gotowa.
-Zaczynamy od Animals - powiedziałam i puściłam muzykę. Zaczęłyśmy tańczyć nasz układ do tego utworu. Pamiętałyśmy wszystkie kroki więc to była tylko rekreacyjna powtórka. Przypomniałyśmy sobie jeszcze kilka układów z tamtych lat i postanowiłam zakończyć na dziś. Bez problemu możemy wystąpić na meczu chłopaków.
-Dobra, na dzisiaj koniec, było świetnie - powiedziałam i udałam się do szatni. Na trybunach nie widziałam Justina, więc pomyślałam, że już poszedł. Wychodząc ze szkoły zauważyłam sylwetkę Justina opierającą się o moje auto.
-Myślałam, że poszedłeś już - powiedziałam uśmiechając się do niego - jesteś samochodem?
-Tak, nie, w sumie motocyklem - wskazał na maszynę stojącą obok niego. Dziwne, wcześniej jej nie zauważyłam. - Jesteś świetna w te klocki - powiedział a ja domyśliłam się, że chodzi mu o trening.\
-Dzięki - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Znasz się na rzeczy - uśmiechnął się i za wibrował telefon w jego dłoni. Odczytał wiadomość po czym dodał - Chętnie bym jeszcze z tobą porozmawiał, ale muszę już jechać. -założył kask na głowę i wsiadł n swój pojazd - cześć Lily - powiedział i odjechał.
-Cześć, cześć - powiedziałam za nim wiedząc, że i tak już nie słyszał. Wrzuciłam torbę na siedzenie pasażera i odjechałam do domu. Nie wiedziałam, że jest już tak późno. O tym zorientowałam się gdy tata wychodził z walizką do samochodu mamy, która odwoziła go na lotnisko. Pożegnałam się z nim i poszłam na górę. Zrzuciłam z siebie ubrania, które włożyłam potem do kosza na brudy i nalałam sobie wody do wanny i zanurzyłam się w niej po szyję. Do wody dodałam olejku różanego, także ta kąpiel bardzo mnie zrelaksowała. Po około godzinie wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem, aby potem ubrać  koszulkę zasłaniającą zaledwie tyłek, która służyła mi za piżamę. Wchodząc do łóżka usłyszałam wibrację telefonu. Sprawdziłam wiadomość.

Od: Nieznany
Pięknie wyglądasz w tej koszulce. Słodkich snów, moja Księżniczko.xo



Od Autorki: A więc jest i 4! Przepraszam, że rozdział tak późno, ale mam problemy z komputerami w domu no i oczywiście ze szkołą również. A co ja robię? Zamiast kuć się  na jutrzejszy test z historii ja się męczę 6 godzin i piszę dla was rozdział. Tak więc mam nadzieję, że jeżeli ja zawalam szkołę, 6 godzin piszę rozdział, to wy chyba możecie dodać komentarz, którego dodanie trwa zaledwie 30sekund? Zobaczcie, ja dodaję rozdział, więc chcę ujrzeć jakieś komentarze. A tak na marginesie, ten rozdział jest najdłuższy, ma aż 1345 słów!
1. NOWY ROZDZIAŁ - MIN.8 KOMENTARZY.
2. Pytania? tutaj
3. Chcecie być informowani o nowych notkach? Dołączcie do obserwatorów lub zapiszcie się tutaj http://i-still-believe-in-love.blogspot.com/p/informowani.html
4. Jeżeli wam się podoba to opowiadanie - polecajcie je znajomym.
5. Jeżeli chcecie aby wasze opowiadanie pojawiło się w zakładce "SPAM", dodajcie tam komentarz z linkiem swojego bloga! Na pewno dodam twoje opowiadanie do listy polecanych blogów. 

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 3

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
 Wystarczy zwykła kropka, lub po prostu "czytam", a dacie mi motywację na nowy rozdział. 


Nadal zszokowana faktem, że mam być w tym  roku na chemii z panem Justin-Chodzący-Seks-Bieber  szybko wystukałam wiadomość do mojej przyjaciółki.

Do: Chole :*
Siedzę na chemii z Bieberem.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Od: Chole :*
Z tym Bieberem?

Do: Chole :*
Tak z tym. Why? Xoxox

Od: Chole :*
Masz szczęście. Dasz radę kochana, przecież wiem, że tego chcesz xoxox

I na tym zakończyła się nasza konwersacja. W sumie to ja musiałam ją zakończyć, bo przerwał  mi mój ulubiony nauczyciel (czujesz ten sarkazm?) chemii, a mianowicie pan Black.
-Panno Rose, przeszkadzam panience? – zapytał.
-Ależ skąd, panie profesorze, proszę kontynuować – powiedziałam przesłodkim tonem z najbardziej przesłodkim sztucznym uśmiechem na jaki było mnie stać, co oczywiście podziałało.
-Teraz,  gdy jesteście już przydzieleni w pary usiądźcie przy stanowiskach razem.  – dodał profesorek.
O zgrozo. Jak ja mam wytrzymać z takim  przystojniakiem cały rok? No nie pozostało mi nic innego jak przenieść się na jego stanowisko, więc  zebrałam podręcznik i torbę i ruszyłam w kierunku mojego nowego stanowiska. Dopiero siadając Bieber zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, w którym się zatopiłam.  Te czekoladowe tęczówki, po prostu morze czekolady. Zauważając zawadiacki uśmieszek na ustach mojego towarzysza szybko się ocknęłam.
-Jestem Justin Bieber – wyciągnął do mnie rękę na powitanie – możesz mówić mi Just, Justin czy jak tam chcesz – mówiąc to cały czas się uśmiechał.
-Lily Rose – odwzajemniłam uścisk unosząc lekko kąciku ust ku górze – możesz mówić mi Lily, Li  czy jak tam chcesz – zacytowałam jego własne słowa na co on uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile to w ogóle możliwe.
-Jeżeli już siedzicie razem  - odchrząknął Black – przejrzyjcie podręczniki i resztę lekcji macie dla siebie, ja muszę się zając papierkową robotą.
Oczywiście, nikt nawet nie zajrzał do książek  tylko każdy pogrążył się w rozmowie ze swoim partnerem.
-Opowiedz coś o sobie – powiedział Justin zaskakując mnie tym pytaniem. OMG, on jest taki ajsdksdd, sam seks po prostu. Kątem oka zauważyłam jak uśmiecha się pod nosem.
-Więc, huh…  - zaczęłam – jestem jedynaczką, moja najlepsza przyjaciółka ma na imię Chole, kocham imprezy, zakupy, fajnych chłopaków – zaśmiałam się a Justin słodko zachichotał ( to naprawdę było słodkie) – uwielbiam czytać książki, oglądać filmy, no to by było na tyle. O, i jeszcze jestem w szkolnej drużynie cheerleaderek. Teraz twoja kolej.
Czy on tak zawsze się uśmiecha? Jego uśmiech jest powalający, serio.
-W sumie nie mam za dużo do powiedzenia o sobie – zaśmiał się – lubię oglądać horrory, grać w koszykówkę, szybką jazdę. Mój ulubiony kolor to fioletowy, a szczęśliwy numerek to 4 oraz lubię grać na gitarze.
-Cóż, ciekawe masz  zainteresowania – powiedziałam z uśmiechem – a rozważałeś wstąpienie do naszej drużyny koszykarskiej? W piątek o 5 jest pierwszy trening z naborem.
-Dzięki, na pewno się zjawię na naborze, właśnie miałem szukać informacji o tym. – zachichotał – a cheerleaderki,   kiedy mają treningi?
- Każdy czwartek o 4 – odpowiedziałam.
-Wpadnę – zaśmiał się i wtedy właśnie zadzwonił dzwonek na lekcję – co masz teraz?
-W-f, a ty?
-Idziemy razem, też mam w-f  - powiedział i wyszliśmy z klasy. Drogę do szatki spędziliśmy na rozmowie, po czym udaliśmy się do swoich szatni. Oczywiście dziewczyny w szatki zadręczały mnie pytaniami typu : „Jaki on jest?” , „ Masz jego numer?” , oraz komentarzami : „Jaki on jest przystojny”, „Dla niego od razu wskoczyłabym do jego łóżka” itp. Ja natomiast zbywałam je krótkimi odpowiedziami tj.: „Tak”, „Pewnie”, „oczywiście”, „Nie”, byleby tylko stamtąd szybko wyjść. Przebrałam się w swój krótki, czerwony, sportowy top odkrywający brzuch a do tego krótkie czarne spodenki i sportowe buty i związałam włosy w kitkę na czubku głowy.  Gotowa przeszłam na halę, gdzie byli przebrani już chłopacy i parę dziewczyn, w których gronie była również szkolna dziwka, Lauren,  która  kleiła się do Justina. Ja widząc to zaśmiałam się tylko, a on zauważając to niemo poprosił mnie o pomoc. Podeszłam do nich i odchrząknęłam znacząco im przerywając.
-Lauren – powiedziałam słodkim głosem do dziewczyny – wiesz, chyba masz malutki problem – specjalnie zaakcentowałam słowo „problem”.
-Czego chcesz? – wysyczała głosem niczym jadowita żmija.
-Ja w zamiarach pokojowych, bez nerwów – podniosłam ręce w geście obrony – nie żeby coś, ale wiesz, gdy ma się te dni – nałożyłam nacisk na „te dni” – raczej nie powinno zakładać się białych spodenek.
-Co chcesz przez to powiedzieć? –piszczała  niczym plastik, którym jest. Jak dobrze, że usłyszałam jej rozmowę ze swoją wierną „ psiapsiółeczką” , w której chwaliła się, że ma okres.
-Wiesz kicia, chyba coś ci przeciekło – Justin zrozumiał aluzję i wypowiedział te słowa za mnie. Lauren zrobiła się w przeciągu pięciu sekund na twarzy czerwona i wybiegła z hali mrucząc pod nosem wiązankę przekleństw. Prawda była taka, że jednak nic jej nie przeciekło, bo chyba raczej by poczuła to, nie?
-Piąteczka – przybiliśmy piąteczkę i zaczęliśmy się brechtać jak opętani. Nauczyciel wychowania fizycznego pojawił się jakby z nikąd i zaczął nawijać o zasadach bezpieczeństwa na tych lekcjach itd., po czym podzieliliśmy się na cztery drużyny, gdzie dwie grały w kosza, a dwie grały w koszykówkę.  Los chciał, że byłam w drużynie przeciwnej niż  Justin i najpierw graliśmy w kosza.  Chłopak zaczął się ze mnie śmiać, że mnie zniszczy więc ja udawałam, że tak będzie, choć prawda była taka, że grałam w kosza lepiej niż niejeden chłopak. Byłam kapitanem drużyny, a Bieber był głową drużyny przeciwnej więc podeszłam do trenera, który wyrzucił piłkę w górę i sprawnie przebiłam piłkę na stronę mojej drużyny. Byłam jedyną  dziewczyną w drużynie, a chłopaki dobrze wiedzieli, że stwarzam pozory, także sprawnie podawali między sobą piłkę i gdy nadchodził czas rzutu do kosza piłkę przejmowałam ja i strzelałam za trzy punkty. Zerknęłam na Justa, który trzymał gębę otwartą w zdziwieniu więc mrugnęłam do niego i gra toczyła się dalej. Oczywiście nasza drużyna wygrała i na koniec lekcji chłopaki zaczęli wiwatować i podrzucać mnie w powietrzu. Przebrałam się w moje normalne ubrania, poprawiłam włosy i udałam się na dalsze lekcje. Justina nie widziałam już do końca lekcji, może przez to, ze miałam zajęcia w najdalszych częściach szkoły.
Po szkole wstąpiłybyśmy jeszcze do mnie po ubrania na zmianę oraz do wypożyczalni filmowej po jakieś hity na wieczór.  Dużo rozmawiałyśmy, plotkowałyśmy, śmiałyśmy się i oglądałyśmy filmy. Oczywiście nie obyło się zez napojów procentowych. Po długim wieczorze udałyśmy się do swoich pokoi, bo z racji tego, że jesteśmy u siebie stałymi bywalcami mamy swoje miejscówki w pokojach gościnnych. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamkę, za którą służyła mi koszulka i kuse spodenki odkrywające dużą część mojego tyłka i wskoczyłam do łóżka. Zerknęłam jeszcze na ekran telefonu, na którym widniała jedna nieodczytana wiadomość.

Od: Nieznany
Śpij dobrze, Księżniczko.


Nie miałam kompletnie zielonego pojęcia, od kogo mogłaby być ta wiadomość. Nie zdążyłam nawet dobrze pomyśleć, bo zmorzył mnie sen… 


Od Autorki: A więc jest i 3! Przepraszam, że tak długo zwlekałam z dodaniem rozdziału, ale szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła.
1. NOWY ROZDZIAŁ - MIN.5 KOMENTARZY.
2. Pytania? tutaj
3. Chcecie być informowani o nowych notkach? Dołączcie do obserwatorów lub zapiszcie się tutaj http://i-still-believe-in-love.blogspot.com/p/informowani.html
4. Jeżeli wam się podoba to opowiadanie - polecajcie je znajomym. 
5. Zapraszam również na http://the-indestructible.blogspot.com/
Do następnej notki!