niedziela, 27 października 2013

UWAGA!!!

Z racji, że pod 2 rozdziałem na tym blogu pojawiły się tylko dwa komentarze, podczas gdy pod rozdziałem 1 było 7 komentarzy, a pod prologiem 8, uroczyście ogłaszam, że rozdział się dzisiaj nie pojawi!   Dokładnie wiem, ile osób odwiedziło tego bloga, a co najmniej połowa z nich czytała notki, ale nie chciało im się zostawić komentarza, także mi dzisiaj nie chce się dodać rozdziału 3. Przykre, ale prawdziwe. Więc jeżeli chcecie, aby rozdział pojawił się jeszcze dzisiaj, zostawcie po sobie jakiś komentarz, nawet kropkę. Jeżeli będą wyświetlenia tej notki a nie będzie komentarzy, bloga zawieszam mimo tego, że mam dalsze rozdziały. Tak więc weźcie sobie moje słowa do serca i zastanówcie się, czy naprawdę tego chcecie. Nie informuję 5 osób po to, aby tylko przeczytały nowy rozdział i już. Oczekuję komentarza! Waszej opinii, ponieważ wtedy wiem, że ktoś to czyta i mam dla kogo wstawiać notki. 

Do roboty! Pokażcie, czy mam dla kogo pisać czy wolicie, abym zawiesiła bloga. Decyzja należy do was. 

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 2

Dzisiejszego poranka obudził mnie dźwięk budzika.  Zdziwiło mnie to , ponieważ od dłuższego czasu zawsze przesypiałam dźwięk budzika, i ktoś mnie musiał budzić (mama albo Chloe). Pierwszy dzień ostatniego roku w tej szkole,  przypuszczając, że zdam. Nie no, nie jestem aż takim tłumokiem, żeby nie zdać z klasy do klasy. Tak naprawdę to przeważnie dostaję A i B, czasami C. Tak, pewnie pomyślicie, że jestem kujonem, ale nie uwierzycie, że ja się w domu prawie nie uczę oprócz odrobienia prac domowych. Staram się słuchać na lekcji i wszystko  zapamiętuję.  No cóż, koniec myślenia. Podniosłam się z mojego łóżka królewskich rozmiarów i udałam się do łazienki, w której wzięłam szybki prysznic wraz z umyciem włosów. 
Po wyjściu spod prysznica ciało wytarłam ręcznikiem i założyłam czystą bieliznę. Włosy  wysuszyłam, jednak nie całkiem, ponieważ pod koniec nałożyłam na nie piankę nadającą objętość. Przeczesałam je delikatnie rzadką szczotką, potrząsnęłam głową, i uzyskałam efekt taki jak oczekiwałam.
Na twarz nałożyłam trochę pudru w kremie, rzęsy wydłużyłam tuszem, na kości policzkowe nałożyłam trochę różu i viola! Z uśmiechem udałam się do garderoby, z której wybrałam  szare rurki, czarną koszulkę oraz kurtkę, którą wczoraj zakupiłam. Wzięłam jeszcze torbę, do której wrzuciłam parę notatek, telefon, słuchawki, błyszczyk, dokumenty  i pieniądze. Reszta potrzebnych rzeczy już się w niej znajdowała. Wychodząc z pokoju wzięłam jeszcze kluczyki do mojego czekoladowego Porshe 911 i zeszłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu była tam moja mama. Nie spodziewałam się togo, ponieważ prawie zawsze, gdy wychodzę do szkoły jej w domu nie ma. A zgadniecie gdzie jest? To przecież nie trudne. Oczywiście, że w pracy. Najgłupszy by na to wpadł.
-Cześć mamo- przywitałam się z nią całusem w policzek. Mimo tego, że czasami w domu jest gościem to bardzo ją kocham. Tak bardzo jak mojego tatę.
-Cześć córciu. Smacznego – odpowiedziała i wskazała na kanapki na talerzu oraz mój ulubiony sok pomarańczowy. Nie czekając dłużej zasiadłam przy wysepce i zabrałam się za konsumowanie śniadania.
-Jakieś wieści od taty? – zapytałam kończąc kanapkę.
-Tak, dzwonił parę minut temu. Wszystko idzie zgodnie z planem, dlatego też wraca po jutrze. Ale..  – powiedziała z małym entuzjazmem, co mnie zdziwiło.
-To świetnie – ucieszyłam się – Na jak długo wraca?
-I tu jest to „Ale”. Wraca tylko na jeden dzień, ponieważ znowu ma kolejne zlecenie. Tym razem dłużej go nie będzie, bo aż 6 tygodni. Jakaś grubsza sprawa, chyba jakiś podział majątku przy rozwodzie.
-Gdzie tym razem? – zapytałam z udawaną obojętnością w głosie, choć blisko mi było do płaczu.
-Kanada – powiedziała – muszę już lecieć do pracy, śpieszę się. Nie czekaj na mnie, wrócę późno. Pa.
I nie zdążyłam odpowiedzieć nawet, bo wyszła jak burza. Nie dziwię jej się. Te ciągłe nieobecności taty w domu, to nie wróży nic dobrego. W milczeniu dokończyłam śniadanie, po czym naczynia włożyłam do zmywarki i wyszłam z kuchni do przedpokoju, w którym założyłam czerwone vansy na stopy. Zamknęłam za sobą drzwi frontowe, klucze włożyłam do torby i udałam się do garażu po samochód.  Wyjechałam przed garaż, który zamknęłam naciskając guzik na pilocie i nie oglądając się za siebie odjechałam z podjazdu z piskiem opon i skierowałam się w stronę domu mojej przyjaciółki. Jechałam przekraczając wszystkie przepisy, więc u Chloe byłam przed czasem. Z telefonu wysłałam jej sms’a.

Do: Chole :*

Już jestem xoxox

Po chwili dostałam odpowiedź.
Od: Chloe :*

Już wychodzę xoxox
Nie musiałam długo czekać, bo po chwili ona sama zjawiła się w samochodzie na miejscu pasażera.  Rzuciłam w jej stronę krótkie „hej” i na nic nie zważając odjechałam z zawrotną prędkością. Ponownie łamiąc przepisy pędziłam przez ulice by po kilku minutach dotrzeć na teren szkoły. Zaparkowałam na naszym stałym miejscu i już miałam wychodzić z auta gdy Chloe mnie przytrzymała za rękę.
-Czego chcesz? – warknęłam w jej stronę. Wiem, może trochę mnie poniosło.
-Co się stało? – zapytała patrząc na mnie z troską w oczach. Zrobiło mi się głupio, że tak na nią naskoczyłam.
-Przepraszam. Nie powinnam tak – powiedziałam i odwróciłam od niej wzrok. Byłam już bliska łez.
-Hej, Lils, co się stało? Wiesz, że zawsze możesz Mi o wszystkim powiedzieć.
- Tata wraca – rzuciłam nie patrząc na nią.
-Ej, to chyba dobrze, nie? – Zapytała z lekką radością.
-No właśnie, że nie. – Powiedziałam patrząc na nią – wraca na jeden dzień, a potem znów go nie będzie 6 tygodni. Zajebiście kurwa.  Rodziców nie widuję prawie wcale, bo mamy więcej nie ma w domu jak jest, teraz biuro to jej dom. A tata? Tata przyjeżdża raz na kilka tygodni, zostaje na jeden dzień i potem znów go nie ma kilka tygodni. Nie zdąży nawet zamienić z nami paru słów.  I tak w kółko. Ja przeżyję to. Trudno. Ale mama? Mama nie ma już tego samego uśmiechu na twarzy, co kilka lat temu. Nie widziałaś jej wyrazu twarzy, gdy mówiła o tacie. Nie zdziwiłabym się, gdyby znalazła sobie kogoś innego. No w sumie nie zdziwiłabym się też gdyby tata miał kogoś na boku. To jest dla mnie za ciężkie – opadłam na fotel siłą hamując łzy. Dobrze, że szyby mam przyciemniane, bo jakby tak nie wyło, to pewnie by było zbiorowisko wokół auta.
-Hej, spójrz na mnie – powiedziała Chlo, a niechętnie na nią spojrzałam – pamiętaj, że mimo wszystko masz mnie. Masz jakieś plany na wieczór?
-Ja? Oczywiście, że tak  - prychnęłam z sarkazmem – spędzę romantyczny wieczór w pustym domu.
-A więc wszystko załatwione! Po szkole wpadamy do ciebie po ciuchy i jedziemy do mnie! Zrobimy sobie babski wieczór i  ogółem będzie zajebiście – oznajmiła i przytuliła mnie. I za to właśnie ją kocham. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze wie, jak mnie pocieszyć.
-Dziękuję – szepnęłam odsuwając się od niej. Spojrzałam w lusterko wsteczne by upewnić się,  czy się nie rozmazałam.  –Idziemy? –zapytałam już normalnym tonem, a ona tylko skinęła głową i wyszłyśmy z auta naszym trikiem. Zapominając o wydarzeniach sprzed kilku minut dumnym krokiem ruszyłam do szkoły.
-Co teraz masz? – spytałam patrząc na mój plan lekcji.
-Fizyka w 13b. A ty?
-Chemia w 36c. A potem co masz? – spojrzałam na jej plan .
-Że co kurwa? – warknęła ze złością – Mamy razem tylko biologię? – wzięłam książki do chemii z mojej szafki.
-Na to wychodzi, sis – mruknęłam. –Przeżyjemy to jakoś.
-Dobra, leć na tą chemię, pisz kto jest na twoich zajęciach. Spotkamy się na stołówce, nie? – zapytała a ja pokiwałam głową , przytuliłam ją na pożegnanie i rozeszłyśmy się do swoich klas.

Wchodząc do klasy od chemii rozejrzałam się uważnie po wszystkich stanowiskach. Wolne było tylko miejsce koło jednej dziewczyny, Victorii. Nie mam nic do niej, spoko jest. Nie zwracając na nic więcej uwagi podeszłam do stolika przy którym siedziała.
-Można się dosiąść? – zapytałam w uśmiechem.
-Oczywiście – odpowiedziała wesoło i odsunęła swoje książki robiąc mi miejsce.  Usiadłam przy stanowisku i chwilę potem rozległ się dzwonek i do klasy wszedł pan Black, jeden z trzech nauczycieli chemii w tej szkole.
-Witam wszystkich – zaczął – jak wiecie, jest to pierwsza lekcja chemii w tym roku, tak więc zgodnie z tradycją będziemy losować partnerów na te zajęcia. Mam przygotowane wasze nazwiska więc , przystępujemy do losowania.

Nie słuchając,  kto z kim jest w parze, cierpliwie czekałam na wylosowanie swojego nazwiska.
-Lily Rose jest w parze z… Justinem Bieberem.
Osłupiałam. Z tym… Justinem Bieberem…?

Od Autorki: Po tygodniu oczekiwania oddaje rozdział w wasze ręce. Informuję 4 osoby, więc oczekuję co najmniej tych 4 komentarzy, chociaż mam nadzieję, że inni też skomentują :) 

niedziela, 13 października 2013

Chapter 1


 Jeżeli to czytasz, zostaw po sobie komentarz, koniecznie!
 Czytaj notkę pod rozdziałem.


-Lil, ten nowy chłopak jest niesamowicie gorący! –moja przyjaciółka zaczęła piszczeć, gdy tylko wsiadłyśmy do auta.
-Tak, Chloe, wiem, ale coś mi się wydaje, że z nim się wiążą jakieś kłopoty. – Odpowiedziałam jej zastanawiając się nad moimi słowami. Takie miałam przeczucie. Nowy chłopak w szkole równa się nowy problem..
-Ale przyznaj, że jest gorący – poruszała zabawnie brwiami.
-No do cholery, tak, jest gorący! Zadowolona? – Zapytałam, lekko warcząc. No nie ma, co ukrywać, jest zajebiście przystojny. Ale on na pewno oznacza kłopoty, czuję to.
-Przyjechać po ciebie jutro?  - Zapytała, gdy byłyśmy pod moim domem.
-Jasne, jak możesz to przyjedź – uśmiechnęłam się do niej -  a może wybierzemy się dzisiaj na jakieś małe zakupy? –Zaproponowałam.
-Będę o 2 – powiedziała i odjechała sprzed mojego domu.
  -Mamo! Już jestem! – zawołałam wchodząc do domu, lecz nikogo tam nie było.  W salonie zastałam tylko karteczkę od mamy. 


W pracy pilnie mnie potrzebowali, jakiś problem z serwerami, wrócę późno, nie czekaj na mnie.

Kocham cię, Mama xoxox       


      Okej, przywykłam do tego, że mama jest ciągle potrzebna w pracy, ponieważ to ona jest głową tego wszystkiego. Zaczynała od zera, zaraz po studiach, na których poznała tatę, i są razem do teraz. Potem na świecie pojawiłam się ja, ale to nie przeszkadzało mamie w pracy, dlatego że firmą zajmowali się agenci mamy, a ona sama zjawiała się tam od czasu do czasu.
      Tatę rzadko widuję, jest jednym z najbardziej znanych prawników w Stanach, także prawie cały czas przebywa w innych miejscach, oddalonych od Nowego Jorku o tysiące kilometrów.  Rozmawiamy przez telefon, skype, ale to nie to samo.  Aktualnie tata jest w Las Vegas, załatwia jakąś grubszą sprawę.
      Nie myśląc o tym dłużej weszłam na górę do mojego pokoju by zrzucić z siebie ubrania ze szkoły, i przebrać się w coś wygodniejszego. Wybór padł na czarne rurki oraz biały top. Zerknęłam na zegarek na ścianie – do przyjazdy Chloe zostało mi jeszcze ponad 2 godziny. Włączyłam telewizor, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam przeskakiwać po kanałach.  Na tej czynności minął mi czas do przyjazdu Chloe.
      Gdy podjechała pod mój dom, wzięłam skórzaną czarna kurtkę, jakąś torebkę, do której wrzuciłam pieniądze oraz telefon a na nogi włożyłam czarne vansy.  Chciałam zostawić wiadomość dla mamy, ale stwierdziłam, iż to nie ma sensu, ponieważ wrócę prędzej niż ona.  Wychodząc z domu zamknęłam za sobą drzwi  a kluczyki wrzuciłam do  torby. Z uśmiechem na twarzy weszłam do auta mojej przyjaciółki.
-Co ty taka rozanielona? – zapytała mnie ze zdziwieniem.
-Czas na wielkie zakupy, Chloe – odpowiedziałam z wielkim bananem.
-No to jedziemy! – odparła z równie dużym entuzjazmem co i ja i odjechałyśmy z mojego podjazdu.
Po kilku minutach jazdy zatrzymałyśmy się pod jednym z wielu galerii handlowych w Los Angeles.
-Od czego zaczynamy? – zapytałam przyjaciółki. Ona uśmiechnęła się w odpowiedzi.
-A jak myślisz? – poruszała brwiami a ja domyśliłam się, że zaczynamy od butów. Obie kochałyśmy zakupy, wydawać pieniądze, kupować najmodniejsze ubrania oraz buty. Uwielbiałyśmy kupować wysokie buty na szpilkach, koturny oraz platformy, chociaż od tego potem nogi bolą potwornie. Ale czego się nie robi, żeby wyglądać zawsze i wszędzie zajebiście? Możecie sobie pomyśleć, że mam jakieś strasznie podbudowane ego i tak dalej. Ale ja po prostu jestem jedną z niewielu kobiet, które wiedzą, że są piękne, i uważają się za takie. Od dziecka mi wpajali rodzice, że jestem ich księżniczką, że jestem ich oczkiem w głowie  i najpiękniejszą istotą w ich życiu. I tak mi zostało. Nie jestem jedną z tych dziewczyn, które mimo tego, że maja urodę modelki, marudzą, iż są brzydkie, ani nie jestem z tych, które są szkolnymi plastikami, z silikonowymi cyckami i toną tapety na twarzy. One się tym tylko oszpecają.
-No pewnie, a co tam, mam 167 cm wzrostu, ale i tak kupię jakieś szpilki! – zaczęłam piskliwym głosem jak plastik w stronę Chloe – wiesz, no bo lubię, gdy jestem wyższa od chłopaka, to jest takie zajebiste! – zakończyłam z sarkazmem.
-Dziewczyno,  masz figurę modelki, jesteś piękna, faceci się za tobą uganiają, czego chcieć więcej?
-Bo jestem za wysoka.  Jak założę 15 cm buty, to przerastam wzrostem prawie każdego chłopaka! –warknęłam na nią.
-Jeny, w tej chwili przesadzasz. Ja bym się chętnie zamieniła z tobą moimi 160 cm.  – zaśmiała się.
-Dobra, nie było tematu. – powiedziałam – To jak, idziemy na zakupowe szaleństwo?
-Jeszcze się pytasz?
 
-Jestem padnięta – powiedziałam do Chloe, gdy wychodziłyśmy z galerii – ale jestem zadowolona z moich zakupów.
-Teraz jeszcze bardziej będziesz przyciągała uwagę chłopaków – zaśmiała się – ale czy my zmieścimy się z tym w samochodzie? – spojrzała na nasze torby z powątpieniem.
-Eee, eemmm, musimy?

Z trudem nam się udało zapakować nasze zakupy do auta Chloe, ponieważ ma strasznie mały kufer.
W wyniku zakupowego szaleństwa kupiłam 3 pary butów, 2 sukienki, takie zajebiste, 2 pary rurek (turkusowe i fioletowe),szarą bluzę, czerwoną skórzaną kurtkę z ćwiekami, musiałam ją kupić, bo jest zajebista, oraz odwiedziłyśmy jeszcze Victoria's Secret, gdzie zaopatrzyłam się w nową bieliznę.  Oczywiście kupiłam kilka nowych kosmetyków, ale pomińmy ten szczegół.
-Wejdziesz? – zapytałam przyjaciółki  gdy wniosłam wszystkie moje torby do domu.
-Bardzo bym chciała, ale popatrz, jest już po 7,  a obiecałam mamie, że wrócę przed 8 – zmarkotniała.
-No dobra, nie ma sprawy. Może ja jutro po ciebie wpadnę? – Zapytałam, choć już znałam odpowiedź.
-Przyjedź, przyjedź, odświeżysz swoje cacko. – Zachichotała trącając mnie w bok.
-Masz jakiś problem z moim maleństwem? – zapytałam się jej z groźną miną, jednak siłą powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.
-Dobra, ogarnij dupę, bo majaczysz. Jadę do domu, przyjedź po mnie jak zawsze. Pa – wsiadła do samochodu i odjechała.
      Weszłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz. Mama jak wróci to sobie otworzy, przecież ma klucze. Pewnie pomyślicie, że jestem jakąś paranoiczką, ale ja po prostu tak mam. Jestem spokojniejsza, gdy mam zamknięte drzwi wejściowe, ot tak.  Ściągnęłam buty i kurtkę i zostawiłam je w odpowiednim miejscu i pozbierałam torby z zakupami z podłogi i wniosłam je do mojej garderoby. Wszystko przeniosłam na swoje miejsce.  Zmęczona całym dniem marzyłam tylko o szybkim prysznicu i moim nieziemsko wygodnym łóżku. Jak pomyślałam tak też zrobiłam.
       Po dziesięciu minutach byłam już w łóżku rozmyślając o tym nowym chłopaku w naszej szkole. Justin. Seksowne imię, które należy do seksownego chłopaka. Ba, bardzo seksownego. Zaintrygował mnie.
Tylko… tylko wydaje mi się, że wiąże z nim się jakaś tajemnica. 


Od autorki: Pojawiam się  nowym rozdziałem. Tak jak wspominałam, na początku nie dzieję się zbyt wiele, ale z czasem to się zmieni. Chciałam podziękować za te kilka wspaniałych komentarzy pod prologiem! Czytając takie miłe słowa, wena przybywa do mnie od razu. Czuję wtedy, że mam dla kogo pisać to opowiadanie i mam pewność, że ktoś to czyta.
Wpisujcie swoje tt w zakładce "Informowani" albo z komentarzem pod rozdziałem. Tak więc do następnej notki i pamiętajcie - zostawcie po sobie komentarz! Nie ma komentarzy - nie ma następnego rozdziału.

wtorek, 8 października 2013

Prolog

ZOSTAW PO SOBIE KOMENTARZ, OBOWIĄZKOWO! CZYM WIĘCEJ KOMENTARZY, TYM PRĘDZEJ KOLEJNA NOTKA!


-Lily! –zawołała mama wybudzając mnie ze snu – Wstawaj bo się spóźnisz na rozpoczęcie roku!
-Maaaaamo – ziewnęłam – mam jeszcze 20 minut. 20 MINUT? Czemu wcześniej mnie nie obudziłaś ? – zapytałam oburzona zrywając się w pospiechu z łóżka by popędzić do łazienki pod prysznic.
-Byłam pewna, że już wstałaś! – odpowiedziała zza zamkniętych drzwi łazienkowych, podczas gdy ja w pośpiechu zrzucałam z siebie pidżamę.
Natarłam ciało czekoladowym balsamem pod prysznic tworząc pianę, którą po chwili spłukałam z siebie  pod natryskiem. Na szczęście włosów nie musiałam myć, ponieważ robiłam to wczoraj wieczorem. Wychodząc z kabiny pośpiesznie wytarłam ciało puchatym ręcznikiem, i ruszyłam do pokoju w poszukiwaniu ubrań na dzisiejszą uroczystość w szkole. Jak ja kocham moją mamę! Musiała mi przygotować ubrania gdy byłam w łazience. Chwyciłam czystą bieliznę oraz przygotowaną przez mamę kremową sukienkę sięgającą do połowy uda i szybko ubrałam się. Do tego zestawu poszukałam czerwone czółenka, oraz wisiorek z zawieszką w kształcie serca.
Włosy pozostawiłam w naturalnym stanie delikatnie je spryskując lakierem, na rzęsy nałożyłam trochę tuszu i na usta błyszczyk.  Wzięłam również pierwszą lepszą pasującą torebkę, do której wrzuciłam iPhona, błyszczyk, i inne potrzebne rzeczy. Nałożyłam buty, przejrzałam się w lustrze na  ścianie, cóż, nie jest źle. Zeszłam do kuchni gdzie czekała na mnie moja rodzicielka ze śniadaniem, oraz Chloe, moja najlepsza przyjaciółka od piaskownicy.
-Ale ty się odstrzeliłaś! – powiedziała Chloe mierząc mnie od góry do dołu.  
-A gdzie podziałaś „Cześć kochana przyjaciółko” ? – zaśmiałam się chwytając z talerza jeden tost francuski i popijając go sokiem pomarańczowym. – Gotowa?
-Zawsze i wszędzie – odpowiedziała z uśmiechem Carl. Tak, Carl, bo ma na drugie imię Carla, i tak jakoś mi się przyjęło, że czasami mówię tak na nią.
-No to pa dziewczyny! Powodzenia w pierwszym dniu szkoły! – mama nas ucałowała na pożegnanie i odprowadziła do drzwi.

Na szkolnym parkingu zaparkowałyśmy na naszym stałym miejscu.  Spojrzałam się na Chloe w tym samym momencie co ona na mnie.
-Ostatni rok  w tej szkole czas zacząć – powiedziałam z wielkim uśmiechem – robimy wielkie wejście dupeczko!
Wyszłyśmy z samochodu naszym dopracowanym trikiem tak, że wszystkie możliwe pary oczu zwróciły się w naszą stronę. Spojrzałyśmy na siebie i uśmiechnęłyśmy się znacząco. Ma się tą władze. Odpowiadając na wszystkie „cześć” i „hej” przeważnie od samych chłopaków skierowałyśmy się w stronę auli, w której ma odbyć się rozpoczęcie nowego noku szkolnego. Zajęłyśmy miejsca na końcu i czekałyśmy na rozwój wydarzeń. Zaczęli się schodzić uczniowie, nauczyciele, aby po kilku minutach cała aula była wypełniona po brzegi.
W końcu na środek wystąpił dyrektor naszego liceum, pan Mason Diego.  I zaczął przemówienie.
-Chciałbym serdecznie powitać wszystkich uczniów oraz nauczycieli po… - i w tym momencie się odłączyłam. Byłam nieobecna. No może nie do końca nieobecna, ale nie słuchałam. Włączyłam się dopiero wtedy, gdy pan Diego kończył swoje przemówienie. – Mam zaszczyt powitać w naszych murach nowego ucznia ostatniego rocznika, którym jest Justin Bieber. Justin, pokaż się nam – zachichotał i przeniósł wzrok na chłopaka, który stał na końcu sali. O rzesz w mordę, on jest tak cholernie gorący – pomyślałam i szturchnęłam Chloe łokciem, która wpatrywała się w niego jak zauroczona. Chłopak najwyraźniej zauważył nas dwie wpatrujące się w niego jak w kawałek mięska, bo mrugnął do nas.  Uśmiechnęłam się do niego i przeniosłam wzrok na środek, gdzie stał dyrektor.
-Mam nadzieję, że szybko się odnajdziesz w tej szkole i zapoznasz wspaniałych przyjaciół. Uroczystość rozpoczęcia roku uważam za zakończoną. Zapraszam Was teraz do sekretariatu po odebranie planów lekcji, i do zobaczenia na jutrzejszych zajęciach. 


Od autorki: Tak więc wracam z nowym opowiadaniem. Może na początku będzie trochę nudno, ale to wszystko z czasem się zmieni. Akcja się rozwinie, no i wszystko będzie ok, przynajmniej mam taką nadzieję. Jak wiadomo blog jest o Justinie, to jest wiadome. Mam nadzieję, że fabuła wam się spodoba. Starałam się, aby to opowiadanie było inne od pozostałych więc myślę, że sprostałam postawionemu sobie zadaniu. Czekam na wasze opinie i zachęcam do czytania. Wpisujcie się do zakładki "Informowani", jeżeli ktoś jest zainteresowany o nowych notkach <podajcie swój tt, na inne adresy nie informuję>.