piątek, 9 maja 2014

Rozdział 11

  

40 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 12
NOTKA POD ROZDZIAŁEM!




 Obudziłam się w środku nocy i zauważyłam, że na moim łóżku siedzi jakiś mężczyzna. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na ową postać. Tą osobą okazał się być Justin. Ale jednak nie taki zwykły Justin, którego miałam w zwyczaju widywać na co dzień. Za nim  rozciągały się jakby anielskie skrzydła, tyle, że były one czarne. Co on tu robił w środku nocy?
-Co ty tu robisz? - Zapytałam, nie kryjąc zdziwienia.
-Shhh, to tylko sen, śpij dalej, księżniczko. - Szepnął, pogłaskał mnie po policzku i rozpłynął się w powietrzu.

Nowy dzień. Poniedziałek, czyli dzień, kiedy muszę iść do szkoły. Nie ja jedna muszę tam iść, ale to i tak jest dla mnie katorgą. Obudziłam się jak zwykle wcześniej.  Mogłam jeszcze trochę poleżeć w łóżku, ponieważ miałam zajęcia na 8, a jest parę minut przed 6. Leżąc, tak sobie rozmyślałam nad tym wszystkim, co się dzieje ze mną w ciągu ostatnich kilku tygodni. Z Justinem nie rozmawiam prawie wcale, łączy nas tylko projekt z chemii, który skończyliśmy na poprzedniej lekcji. Dzisiaj go oddajemy do oceny i koniec. Zamienialiśmy podczas lekcji chemii tylko  parę słów niezbędnych do naszego projektu, nic więcej. Skutki?  Chodziłam przygnębiona, nic mnie nie interesowało, nie rozmawiałam prawie wcale z Chloe, a na domiar tego wszystkiego jak tata wrócił kilka dni temu do domu, pokłócił się z mamą i tak szybko jak wrócił tak szybko stąd wyparował. Nie wiedziałam o co im poszło, gdzie ojciec aktualnie przebywał i co robił, bo matki nie widuje wcale w domu.
Nim się spostrzegłam z mojego oka wypłynęła łza, którą zaraz szybko otarłam i pociągając nosem, wyskoczyłam z łóżka, ponieważ to myślenie nad moim losem zajęło mi trochę czasu. Bez żadnego entuzjazmu podreptałam do łazienki, w której zrzuciłam z siebie piżamę, związałam włosy w koka na czubku głowy i weszłam pod prysznic. Odkręciłam najpierw kurek z ciepłą wodą i uważając, by nie zmoczyć włosów, wtarłam w ciało swój ulubiony żel pod prysznic i dokładnie spłukałam pianę z ciała, tym razem odkręcając kurek z zimną wodą, by się do końca rozbudzić. Zakręciłam oba kurki i wychodząc z kabiny zawinęłam się w ręcznik. Podeszłam do umywalki i spojrzałam w lustro wiszące nad nią - wyglądałam jak siedem nieszczęść. Do ręki wzięłam szczoteczkę do zębów, nałożyłam na nią odpowiednią ilość pasty i zaczęłam dokładnie szorować zęby. Gdy uznałam, że są już odpowiednio wyczyszczone, wyplułam pianę z buzi i przepłukałam ją wodą, a następnie nabrałam w dłonie lodowatej wody i umyłam nią twarz, aby nabrała ludzkiego wyglądu i wytarłam ją w ręcznik. Wyszłam z łazienki i udając się do garderoby zatrzymałam się, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Podeszłam do szafki obok łóżka i nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam połączenie.
-Halo? - Odezwałam się do słuchawki. Nie wiedziałam, kto to  mógłby być o tej porze.
-Cześć Lily! - Zaćwierkała moja przyjaciółka. No tak, o niej nie pomyślałam.
W sumie to miałam nadzieję, że to będzie Justin.
Momentalnie zbeształam się w myślach i odezwałam się do Chloe.
- Co tam słychać? - Zapytałam, naśladując dość entuzjastyczne nastawienie. 
-Dzwonię by zapytać, czy mam po ciebie przyjechać. - Ups, o tym też nie pomyślałam. Praktycznie zawsze jeździmy do szkoły tak, że zabieramy siebie nawzajem.
- W sumie to tak, możesz przyjechać.
- W porządku, będę za kilka minut, pa! - Nim zdążyłam odpowiedzieć, ona się rozłączyła i teraz mogłam mówić sama do siebie.
- Pa, pa. - Mruknęłam pod nosem i spojrzałam na zegar w telefonie, który wskazywał godzinę 7.23.  - O cholercia. - Syknęłam i szybko wybrałam numer Chloe. Odebrała niemal od razu.
-Coś się stało? - Zapytała na wstępie.
- Kupi mi po drodze kawę, bo się nie wyrobię, kocham cię. - Rozłączyłam się i rzucając telefon na łóżko popędziłam do garderoby. Podczas rozmowy z Chloe zdążyłam zauważyć, że pogoda nie jest zła - słonko świeci, żadnej chmurki na  niebie, marzenie. Wyciągnęłam szybko czarne rurki, kremową koszulę z długim rękawem, moje ulubione czarne szpilki i tego samego koloru skórzaną kurtkę, którą tak bardzo ubóstwiam.  Szybko założyłam spodnie, koszulę zostawiłam wypuszczoną na wierzchu i zabierając ze sobą buty, kurtkę oraz pasującą do tego torebkę i wróciłam do sypialni. Wszystko położyłam na łóżku i cofnęłam się do łazienki, aby się trochę ogarnąć. Nałożyłam cienką warstwę pudru na twarz, rzęsy pociągnęłam tuszem a na usta nałożyłam błyszczyk. Z włosów zdjęłam gumkę i wzięłam się za ich rozczesywanie. Dziękuję ci Matko Naturo za to, że moje włosy się ekspresowo układają!, krzyknęłam w myślach i odłożyłam szczotkę na miejsce. Wyszłam z łazienki i włożyłam do torebki niezbędne rzeczy, buty założyłam na stopy a kurtkę wzięłam w rękę i już miałam wychodzić pokoju, gdy moją uwagę przyciągnęła jakaś czarna rzecz, leżąca na mojej pościeli. Obeszłam łóżko dookoła by zobaczyć  co to dokładnie jest.  Moim oczom ukazało się jedno, czarne, delikatne piórko, w dotyku takie, jakby pochodziło od jakiegoś anioła. Nagle przypomniał mi się mój sen i...
 -To nie może być rzeczywistość... - Pokręciłam w niedowierzaniu głową i jeszcze raz przyjrzałam się mojej zdobyczy jak i miejscu, gdzie to pióro znalazłam.
Pióro dokładnie takie same jak skrzydła Justina w śnie..
Pościel wygnieciona tak, jakby przed chwilą ktoś na niej siedział...
Nie, to tylko jakieś głupie złudzenie, pomyślałam i włożyłam pióro do  torebki i  szybko jak na możliwości szpilek zbiegłam na dół. W momencie, kiedy zeszłam ze schodów usłyszałam klakson samochodu dobiegający z zewnątrz. Uśmiechnęłam się w duchu i zakładając na siebie kurtkę wyszłam z domu uprzednio go zamykając i wrzucając klucze do torebki. Pośpiesznie wsiadłam do samochodu przyjaciółki znajdującego się na moim podjeździe i przywitałam się z nią.
-Dzięki za kawę. - Podziękowałam jej w miarę szczerym uśmiechem, na jaki było mnie stać w obecnej sytuacji.
-Nie ma za co. - Uśmiechnęła się przyjaźnie. - Wiesz, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda? - Podkreśliła ostatnie słowa, a ja udałam że tego nie słyszałam i zabrałam się za picie kawy, którą dostałam.
-Lily... - Mruknęła chicho Chloe, zaraz po tym, jak ruszyła sprzed mojego domu.
-Słucham? - Postanowiłam grać niewiniątko mając nadzieję, że uniknę zbędnych pytać.
-Nie udawaj niewiniątka... Co się z tobą dzieje ostatnio, dziewczyno? - Zapytała z błaganiem w głosie.
-Nic się nie dzieje, spokojnie. - Zachichotałam lekko, starając się zlikwidować napięcie.
-Do cholery, Lily! - Wrzasnęła na całe gardło! - Wiem, że coś jest nie tak! Zamknęłaś się w sobie, z nikim nie rozmawiasz, dziewczyno!
-Co się stało? Justin się stał! Kocham chuja, a on kocha inną, kurwa! - Wykrzyknęłam, z moich oczu popłynęły łzy, a Chloe gwałtownie zahamowała i zjechała na pobocze.
W tej chwili nie wiedziałam, czemu to powiedziałam i co mną kierowało.
-Ty co..? - Zapytała, robiąc wielkie oczy.
-Nic, nie słuchaj mnie, głupoty pieprzę. - Mruknęłam ocierając łzy z policzków.
-Lil.... - Zaczęła, ale skutecznie jej przerwałam.
-Nie traćmy czasu na głupoty, nie chcemy się chyba spóźnić na pierwszą lekcję.
Spojrzała na mnie niepewnie ale mimo to ruszyła a ja zajęłam się doprowadzeniem siebie do porządku. Jak dobrze, że ktoś wymyślił wodoodporne kosmetyki, pomyślałam.
Po chwili już znalazłyśmy si pod szkołą i gdy chciałam już wysiąść z auta, przyjaciółka mnie zatrzymała za rękę.
-Wszystko w porządku? - Zapytała, patrząc na mnie niepewnie.
-W jak najlepszym. - Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, choć w głębi duszy wcale tak nie było i wyszłam z samochodu. -Widzimy się na lunchu. - Dodałam  i udałam się w stronę szkoły. Jak na nieszczęście pierwszą miałam chemię z Bieberem, o zgrozo. Sprawdziłam jeszcze, czy mam nasz projekt w torbie i udałam się do klasy, ponieważ za chwilę miał zadzwonić dzwonek.
Wchodząc do klasy rozejrzałam się po niej uważnie -  było już w niej kilka osób, ale na szczęście nie było w niej Justina. Odetchnęłam z ulgą i udałam się do mojej ławki pod oknem. 
Czekałam aż przyjdzie nasz nauczyciel, ale jego jak nie było tak nie było, jednak po chwili drzwi się otworzyły ale nie ujrzałam w nich nauczyciela, a Justina Biebera. 
I nagle przypomniał mi się mój sen i pióro, które znalazłam... 


Od Autorki: TA DA DA BUM! Ktoś się czegoś takiego spodziewał? Przyznać się :D No cóż, po długiej nieobecności jest rozdział. Za moją nieobecność możecie winć brak weny, kłopoty ze zdrowiem (ciągle mdleje, serce mnie boli) i jeszcze raz brak weny. ale cieszmy się, że coś napisałam, nie? :D 40 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 12