niedziela, 29 grudnia 2013

Liebster Award Blog

Nie wierzę! Zostałam nominowana do Liebster Award Blog przez


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować boga, który Cię nominował.
Moje nominacje:

1.http://everythinghadchanged.blogspot.com
2.http://to-the-end-of-my-days.blogspot.com/
3.http://seven-scary-secrets.blogspot.com/
4.http://american-drift.blogspot.com/
5.http://uklad-doskonaly.blogspot.com/
6.http://life-can-surprise.blogspot.com/
7.http://the-key-to-your-heart.blogspot.com/
8.http://love-is-hard-baby.blogspot.com/
9.http://ohmyjusteeen.blogspot.com/
10.http://i-wont-tell-if-you-want.blogspot.com/
11.http://sayyouloveme-agnes.blogspot.com/

Moje pytania:
1. Dlaczego założyłaś/eś bloga?
Pod przypływem emocji - zawsze gdy dostaję wenę i pomysł na nowe twórczości nie zwlekam z tym tylko biorę się do roboty.
2. Co Cię do tego zainspirowało?
Trudno powiedzieć - raczej nagły przypływ i nagromadzenie jakiś uczuć.
3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Spotkać idola i dostać się do wymarzonych szkół w przyszłości.
4. Czy masz drugie imię?
Nie mam 2 imienia nadanego przez rodziców, lecz będę miała od bierzmowania - Anastazja.
5. Czym się interesujesz?
Szczególnie grafika komputerowa, rysunek, pisanie i czytanie książek i opowiadań, głównie fantasy.
6. Ile miałaś lat gdy zaczęłaś/ąłeś pisać?
Zaczynałam w wieku 11lat - były to opowiadania pisane na kartkach zeszytu. Z czasem przerodziło się to w prowadzenie blogów - piszę dla kogoś od roku (obecnie mam 14lat).
7. Data urodzenia?
31.08.1999
8. Ulubione cytaty?
"Wszystko jest kwestią czasu a jednak blizny pozostają. Może ich nie widać, ale ważne, że czuć, gdy wracają wspomnienia. "
"Nienawidzę tego uczucia, gdy mam ochotę krzyczeć ale najzwyczajniej w świecie nie mogę, bo czuję jakby odebrało mi mowę."
"Są momenty w życiu, które chciałoby się zatrzymać na zawsze. A chociaż na trochę dłużej. Na 'jeszcze chwilę'."
"Uzależniamy się od pewnych osób szybciej niż nam to się wydaje."
"Miłość jest wielkim uczuciem, więc nigdy nie pomylisz jej z zauroczeniem."
"Postępuj tak, jakby przez cały czas patrzył na Ciebie ktoś, kto Cię kocha, szanuje i jest z Ciebie dumny."
"Najpiękniejsza chwila w ciągu dnia? - Północ. Bo tylko wtedy już nie ma dzisiaj, a jutro jeszcze nie nadeszło." 9. Czy należysz do jakiegoś fandomu?
Beliebers.
10. Kto jest Twoim idolem?
Justin Bieber.
11. Dlaczego? (do pytania wyżej)
Chęć wspierania idola w ważnych momentach jego życia jest silniejsza niż wszystko inne. 

Pytania dla nominowanych:
1. Imię?
2. Ile masz lat?
3. Co się skusiło do pisania?
4.Jakie są twoje pasja, zainteresowania?
5. Co wolisz - książka czy film?
6.Ulubiony aktor/aktorka?
7. Kiedy zaczęłaś przygodę z blogami?
8. Jaka jest ulubiona piosenka twojego idola?
9. Jaki jest twój ulubiony kolor?
10. Jakie jest twoje motto życiowe?
11. Jaki masz postawiony przez siebie cel na przyszłość?

wtorek, 24 grudnia 2013

Kochani!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia: zdrowia, szczęścia, miłości, pieniędzy, ciepła rodzinnego, follow od idoli i dużo wspaniałych rozdziałów na Waszych ulubionych blogach! No i sobie też życzę, abym szybko dodawała rozdziały, to najważniejsze !

Ps. Postaram się dodać jakiś rozdział w przerwie świątecznej przed Sylwestrem, ale  nic nie obiecuję.

JESZCZE RAZ WESOŁYCH ŚWIĄT!

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 6


 16 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 6
PAMIĘTAJCIE O SONDZIE! (PO PRAWEJ STRONIE)

Następnego ranka obudziłam się obok Justina z okropnym bólem głowy. Bieber spał na brzuchu z rękoma pod głową, a nasze nogi dziwnym sposobem były ze sobą splątane. Nagle moją uwagę przykuła dość dużych rozmiarów blizna w kształcie litery "V". Skądś kojarzyłam już to znamię ale nie mogłam rozpoznać skąd. Odruchowo przejechałam dłonią po bliźnie i przeniosłam się w inny świat...




-Justin Drew Bieber, z wyboru Najwyższego Archanioła i Rady Starszych Aniołów zostaje mianowany na Anioła Stróża - powiedział poważnie wyglądający mężczyzna w podeszłym wieku z białymi skrzydłami rozciągającymi się po jego plecach.
-Czy Justin Drew Bieber przyjmuje na siebie obowiązek Stróżowania nad przydzieloną podopieczną aż do końca swojej służby ? - powiedziała młodsza o kilka lat kobieta od jej poprzednika, która również miała białe jak śnieg skrzydła na łopatkach. 
-Ja... - zaczął Justin, za którym rozciągały się kruczo-czarne, olbrzymie skrzydła należące z pewnością do niego samego - Ja Justin Drew Bieber przyjmuje na siebie obowiązek Stróżowania nad przydzielonną podopieczną aż do końca swojej służby. - powiedział z powagą wypisaną na twarzy a także było ją słychać w jego głosie. 
-Justinie Drew  Bieber, mianuję cię Aniołem Stróżem, a Twoją podopieczną zostaje...


-Co ty do cholery robisz?! - z transu wyrwał mnie głos Justina. Odskoczyłam od niego jak poparzona jego nagłym wybuchem.
-Co ja robię? - zapytałam zmieszana - nic. Po prostu zaciekawiły mnie twoje blizny na plecach i...
-I co...?! - kolejny raz naskoczył na mnie a ja nie wiedziałam co robić. Justin zrobił się czerwony ze złości i w pośpiechu zaczął się ubierać. Ja natomiast tak szybko jak ból głowy się pojawił, tak szybko o nim zapomniałam z tego wszystkiego pomimo, że czułam jak mi pulsuje z nadmiaru emocji.
-Ja... ja coś zobaczyłam... chyba... tak mi się wydaje - wyjąkałam.
-Co zobaczyłaś? - zapytał już bardziej opanowanym tonem.
-Ciebie.. z czarnymi skrzydłami... i jeszcze paru innych ludzi, również posiadających skrzydła... - powiedziałam niespokojnym głosem.
-Nie powinnaś tego widzieć - odpowiedział wychodząc z mojego pokoju.
-Zaczekaj! - zawołałam za nim wyskakując z łóżka i biegnąc za nim na dół -  co to było? - zapytałam przytrzymując jego nadgarstki.
-Chcesz wiedzieć? - zapytał z lekkim poddenerwowaniem w głosie.
-Chcę - powiedziałam zdecydowanym tonem.
-Wspomnienie z mojego życia - powiedział uwalniając się z mojego uścisku - nie powinnaś tego widzieć... przynajmniej jeszcze nie teraz.
-Dowiem się kiedyś prawdy? - zapytałam jakby błagalnie.
-Tak... mam nadzieję, że tak - powiedział i wyszedł z mojego domu.
Justin jest Aniołem Stróżem... To jest takie nierealne, ale powiedział, że to wspomnienie z jego życia, czyli to musi być prawda. Nie zastanawiając się ani minuty dłużej nie zważając na mój strój, którym był koronkowy stanik i również wykonane z koronki majtki pobiegłam do mojego pokoju i biorąc do łóżka mojego laptopa odpaliłam go. Gdy system się załączył otworzyłam przeglądarkę i w Google wpisałam hasło "Anioł Stróż". Kliknęłam na pierwszy lepszy link i zaczęłam czytać:


Anioł Stróż to Anioł bezpośrednio opiekujący się człowiekiem, pomagający spełniać wszystko, co dobre dla człowieka. Zadaniem Anioła Stróża jest ochrona przydzielonego podopiecznego przed wszelkimi złami, pokusami i niebezpieczeństwami. Anioł Stróż opiekuje się daną osobą aż do śmierci swojej lub podopiecznego. Aniołem Stróżem zostaje przeważnie Upadły Anioł, który poprawia swe zachowanie i  dostaje swego podopiecznego pod opiekę.

Nie mogłam nadal uwierzyć, że Justin może być takim kimś. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w książkach. Jednak myliłam się. Myliłam się co do tej sprawy. Nigdy w życiu bym nie pomyślała o czymś takim. Gdyby wczoraj ktoś mi powiedział, że Justin jest Aniołem - najnormalniej w świecie wyśmiałabym go. Zastanawiało mnie również to, kogo Stróżem jest Bieber. Ciekawość zżerała mnie od środka.
Ale tak logicznie myśląc, to co ja takiego zrobiłam, że tak nagle wyparował i stał się w stosunku do mnie taki oschły? Czy to ma jakieś powiązanie z jego Stróżowaniem?
Nie czekając dłużej wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer chłopaka.
Bip.
Bip.
Bip.
Cześć, tu Justin. Jeżeli nie odbieram telefonu to wiedz, że jestem zajęty lub po prostu nie chcę z tobą rozmawiać. Jeśli to coś ważnego, zostaw po sobie wiadomość.
Bip.
Postanowiłam, że nagram mu się na sekretarkę.
-Cześć, tu Lily. - zaczęłam  -  nie wiem, czemu zawiniłam, co takiego zrobiłam, że tak gwałtownie zareagowałeś. Czy to ma jakieś powiązanie z tym, kim zdaje mi się, że jesteś? Proszę, oddzwoń, czekam. Bip.

Mamy znów nie było w domu, standard. Nie spoglądając nawet w lusterko założyłam na siebie koszulkę Justina, którą kiedyś mu zapieprzyłam i zaciągnęłam się zapachem Justina, którym była nasiąknięta koszulka. Włosy  związałam w kitkę i zeszłam na dół po sok pomarańczowy i szklankę oraz słodycze, w których skład wchodziły żelki i ciastka Oreo(ulubione Justina).
Z takim zestawem udałam się  z powrotem do mojego pokoju po mój telefon i udałam się do naszej domowej sali kinowej na końcu piętra. Zasłony były odsunięte więc podeszłam i je zasunęłam, nie zacieniłam jedynie małego fragmentu okna. Podeszłam do odtwarzacza DVD i rzuciłam płytę z filmem "Stuck In Love". Mój ulubiony film, Justin także go lubi. Gdy płyta się załadowała wcisnęłam "play" i rozłożyłam się na wygodnej sofie jednocześnie przykrywając się kocem. Zawsze płaczę przy tym filmie, ot tak, po prostu. Gdy pojawiły się napisy końcowe w dłoni za wibrował mi telefon.


Od: Nieznany

"Wszystko jest kwestią czasu a jednak blizny pozostają. Może nie zawsze je widać, ale ważne, że czuć, gdy wracają wspomnienia. "
 


Od Autorki:  Dziękuję za komentarze pod rozdziałem 5! Niby takie nic, ale wiecie jak bardzo mnie to motywuje do napisania kolejnej notki? Na maksa! Cóż, jak widać sprawy zaczynają się powolutku wyjaśniać. Ktoś spodziewał się takiego obrotu sprawy? Sądzę, że chyba nikt. Pamiętajcie o komentarzach i sondzie, to jest tak kurewsko motywujące.Zapisujcie się do "Informowanych".

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 5

 10 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 6
PAMIĘTAJCIE O SONDZIE! (PO PRAWEJ STRONIE)

Sobota. Dzień meczu koszykówki chłopaków z The Wind. Oczywiście my  cheerleaderki musimy wystąpić przed meczem, tradycyjnie. Więc jeżeli chodzi o treningi organizowałam je codziennie tak jak zawsze przed występami. Jeżeli zaś chodzi o moje życie prywatne - mama wyjechała w delegację na dwa tygodnie w środę, a tata jest w Kanadzie. Chata wolna. Aha, zapomniałam. Rutyną stały się także SMS-y od Nieznanego numeru. Co wieczór dostawałam wiadomość o tej samej treści "Słodkich snów, moja Księżniczko.xo", ale na tym się nie kończyło. Dostawałam też inne wiadomości na temat mojego wyglądu itp. Często to były komplementy, co oczywiście działało na moje ego.  Nie sprawiały mi zbytnio kłopotu te SMS-y, bo jeżeli nie groził mi nadawca wiadomości, to nie ma się czego bać, prawda? Odpisywałam na nie, bo nie czuję się jakoś bardzo tym zagrożona. Irytowało mnie jednak to, że nie wiem kto może mi wysyłać te wiadomości i spostrzeżenia.

Mecz zaczyna się o 7, a jest 9, więc mam dużo czasu jeszcze. Podniosłam moje leniwe dupsko z łóżka, wzięłam z szafki obok telefon i zeszłam na dół. Początkowo miałam usiąść na kanapie w salonie przed telewizorem ale zaburczało mi w brzuchu, więc udałam się do kuchni aby przyrządzić sobie małe śniadanie. Włączyłam radio i w rytmie The Monster - Eminema i Rihanny kręcąc co niemiara  tyłkiem zaczęłam poszukiwać składników na tosty francuskie. Będąc w trakcie ich przygotowania dostałam wiadomość.

Od: Nieznany
Mmmm, jak widzę takie widoki to mi ślinka cieknie, Księżniczko. Chcę to widzieć codziennie.  xo

Nie czekając dłużej odpisałam.

Do: Nieznany
Cóż, może jakbyś się ujawnił to  byś mógł mieć takie widoki na co dzień ;)

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Nieznany
 Wszystko w swoim czasie, Księżniczko.  Już  niedługo się dowiesz, choć mam nadzieję, że sama do tego dojdziesz. xo

Cóż tak? Więc niech tak będzie.

Do: Nieznany
Wolę jednak jak chłopak sprawia, że dochodzę xxx

 Od: Nieznany
Nie kuś, Księżniczko xxxxx

 Do: Nieznany
Sprawiam, że czujesz się podniecony? o.O xxx

  Od: Nieznany
Może xxxxx Ale ty się tym zaczniesz zajmować, gdy przyjdzie na to czas.
Ps. Nie mogę się doczekać widoku ciebie w tym seksownym stroju na dzisiejszym meczu, Księżniczko xo

Postanowiłam, że nie będę już odpisywać na tego SMS-a, więc zabrałam się za skonsumowanie mojego śniadania. Cały czas zastanawiałam się nad tym, kto może być nadawcą tych wiadomości. Justin ? Nie, to wykluczone. Z resztą mam go zapisanego w kontaktach. Dziwne? Nie. Z Justinem dogadujemy się bardzo dobrze, często razem piszemy, czasami gdzieś wyjdziemy, typowi kumple. Raz nawet Bieber nocował u mnie, a ja u niego.  Więc kto to mógł być jak nie on?

Dzień minął mi na pisaniu z Bieberem, który pisał mi, że ma dla mnie jakąś niespodziankę,  oglądaniu powtórek seriali i obżeraniu się słodkościami. Mam taki plusik, że mogę jeść ile chcę a i tak nie przytyję. Może mi się na starość to odłoży.  Gdy wybiła 5  ruszyłam dupsko do łazienki w celu wzięcia relaksującego prysznica. Zrzuciłam moje ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Namydliłam ciało, a potem nałożyłam szampon na włosy i spłukałam całą pianę ze mnie. Owinięta ręcznikiem  wysuszyłam włosy, związałam je w koński ogon na czubku głowy i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki do garderoby w celu wyszukania stroju na dzisiaj. Było ciepło, więc wybór padł na czarne koronkowe szorty, białą bokserkę a do tego czarną skórzaną kurtkę i czarne szpilki. O tak, kocham czarny. Dobrałam jeszcze mój ulubiony wisiorek z sercem i przebrałam się w przygotowany strój, pomijając buty. Złapałam pasującą do tego torebkę, do której wrzuciłam błyszczyk, tusz do rzęs, telefon, pieniądze i inne duperele. Następnie biorąc torbę sportową wrzuciłam do niej mój strój cheerleaderki wraz z odpowiednimi butami i zeszłam na dół zabierając ze sobą szpilki. Pewnie zastanawiacie się po co mi dwie torby. Otóż po wygranym meczu, o ile takowy się zdarzy (choć moja intuicja podpowiada mi, że na pewno wygramy) zawsze jest after party. Spojrzałam na zegarek - 6:19. Czas się zbierać. Wzięłam butelkę wody z lodówki, kluczyki do mojego auta i po założeniu butów wyszłam z domu, który zaraz zamknęłam a klucze wrzuciłam do mniejszej torebki. Wrzuciłam je na tylne siedzenia auta i odjechałam spod mojego domu.
Na parkingu szkolnym już było pełno samochodów, więc szybko zaparkowałam na moim stałym miejscu i udałam się w kierunku naszej szatni, gdzie były już dziewczyny z drużyny, które zawzięcie dyskutowały o kimś, jednak nie dane mi było słyszeć o kim, bo gdy tylko weszłam rozmowy ucichły zastąpione zbiorowym "Cześć Lily". Oczywiście były już przebrane więc ja nie czekałam i zrobiłam to samo. Rozciągnęłyśmy się przez chwile w szatni i udałyśmy się pod halę, na której miał odbyć się mecz. Co prawda to mecz towarzyszki, ale zawsze mecz. Gdy rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki Enrique Iglesias - I Like It  zaczęłyśmy wywijać na środku hali. Każda para oczu obserwowała nas z trybun, nawet chłopaki z drużyny oglądali przez okna typu lustra weneckiego. Nie było ich widać, ale oni zawsze tak robią. Dawałyśmy z siebie wszystko. Salta, szpagaty i inne tego typu akrobacje połączone z gimnastyką i tańcem pojawiały się u nas. My w naszych strojach niebiesko-białych dopingujące naszą drużynę przez meczem. Po naszym występie rozniosły się brawa i piski a my wbiegłyśmy na nasze miejsce na trybunach gdzie leżały nasze torby. Po chwili na halę wkroczyli chłopacy z naszej drużyny i drużyny przeciwnej. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy ujrzałam w naszym składzie Justina. Ten spojrzał się na mnie z szelmowskim uśmiechem i niemo wypowiedział słowo "niespodzianka". Ucieszyło mnie to, że dostał się do naszej szkolnej drużyny i gra od razu na meczu. Musi być naprawdę dobry, skoro trener Varner przyjął go do pierwszej ligi. Gra potoczyła się bardzo szybko. Justin zawsze zostawał obdarzany piłką i trafiał do celu. Efektem była nasza wygrana z wynikiem 107-89. Bieber był nie do pokonania. W przypływie euforii podbiegł do mnie i zaczął mnie obracać w powietrzu śmiejąc się przy tym jak opętany. Nie mogąc się powstrzymać również zaczęłam się chichrać i poczochrałam mu włosy. Kiedy w końcu postawił mnie na ziemi pocałował mnie w policzek i wyszeptał patrząc mi  w oczy "Dziękuję".
-Za co mi dziękujesz? - zapytałam śmiejąc się z niego.
-Za to, że jesteś. Za całokształt - powiedział zamykając mnie w niedźwiedzim uścisku. Zaśmiałam się z niego i odwzajemniłam uścisk. Potem skinął do chłopaków, którzy podeszli do nas i zaczęli mnie podrzucać w powietrzu. Przelotnie zerknęłam na dziewczyny - całe były czerwone. Nie wiem, może to była zazdrość? Pewnie tak.
Po wszystkim, gdy już się przebrałam wychodząc z szatni wpadłam na Biebera, który cały czas się uśmiechał. OMG, on jest taki seksowny. On jakby to wyczytał z moich myśli zaśmiał się.
-Pójdziesz ze mną na imprezę? - zapytał z cwaniackim uśmiechem.
-Jasne - odpowiedziałam bez wahania. Objął mnie swoim ramieniem w talii i ruszyliśmy w stronę wyjścia. - kogo  autem jedziemy? - zapytałam widząc auto Justina stojące obok mojego.
-Kogo chcesz - powiedział cały czas mając banana na twarzy.
- Jedziemy moim - powiedziałam od razu - gdzie jest impreza? - zapytałam.
-Na plaży za miastem - powiedział uśmiechając się szerzej, o ile to w ogóle możliwe. O taaak, pokażę ci co znaczy prawdziwa jazda samochodem.
Usiadłam wygodnie w fotelu kierowcy, zapięłam pas, Justinowi kazałam zrobić to samo. Jak to dobrze się złożyło, że parking prawie opustoszał. Odpaliłam moje białe BMW E90 M3i z piskiem opon odjechałam z parkingu tak, że Justina wcisnęło w fotel.
-Nic ci nie jest? - zapytałam z uśmiechem patrząc w jego kierunku. On tylko pokręcił przecząco głową i wytrzeszczył oczy patrząc na prędkościomierz, na którym wskazówka z sekundy na sekundę podnosiła się wyżej. O tej porze ulice są puste, więc mogłam dobić do 160km/h. Gdy zauważyłam zakręt z dobrą widocznością  wdepnęłam sprzęgło, zaciągnęłam hamulec ręczny i wyjechałam z zakrętu. Tym razem Side Brake Drift * wyszedł mi super. Przelotnie zerknęłam na Justina, który wlepiał we mnie wzrok z otwartymi ustami na co zachichotałam. Przy następnym zakręcie bardziej docisnęłam gaz i zrobiłam Long Slide Drift ** i byłam przy zjeździe na parking przy plaży. Wysiadłam z auta i czekałam aż Justin uczyli to samo.
-Żyjesz? - zapytałam widząc jego minę, której nie umiałam rozpoznać. Mieszanka zdziwienia, zdezorientowania i podziwu? Może.
-Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Lily? - zapytał potrząsając mnie za ramiona. Zrobiło mi się na sercu ciepło gdy powiedział "moja Lily".
-Aż tak źle było? - zaśmiałam się.
-Jeździsz lepiej niż niejeden facet - powiedział z powagą - pomijając mnie oczywiście. Jestem mistrzem kierownicy. - powiedział z dumą.
-Zobaczymy kiedyś, facecie -  powiedziałam cmokając go w policzek. - idziemy? -skinęłam w kierunku bawiących się ludzi kilkaset metrów dalej.

Bawiliśmy się dopiero kilkanaście minut, a ja już jestem po kilku drinkach bo Justin zgodził się prowadzić. Lekko się już chwiałam, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Jednak na Biebera nie ma mocnych i wyczuł pismo nosem.  Próbował mnie zaprowadzić do auta, ale ja jednak mimo wszystko stawiałam opór zapierając się butami o parkiet. Justin widząc moje starania wziął mnie na ręce i w stylu ślubnym zaniósł mnie do  samochodu. Postawił mnie przed nim i zażądał kluczyki.
-Hihihi, poszukaj sobie - wybełkotałam, bo to normalnej mowy nie przypominało. Przeszukał moje kieszenie szortów i otworzył nimi drzwi oraz posadził mnie na fotelu i przypiął pasem bezpieczeństwa. Sam po chwili usiadł na miejscu kierowcy i odjechał do mojego domu.
Zaniósł mnie również do pokoju, ściągnął mi kurtkę, buty,  białą bokserkę zastąpił moją koszulką od spania oraz pozbył się również moich szortów. Nie krępowało mnie to wcale. Jak u mnie nocował to moim ubiorem były spodenki do spania i koszulka bądź koszulka i majtki. Z łazienki przyniósł chusteczki do demakijażu i przemył mi nimi twarz. Włosy rozpuścił, rozłożył mi na poduszce i przykrył mnie szczelnie kołdrą. Miał już wychodzić z pokoju gdy usłyszałam swój własny głos.
-Nie idź - prawie to jakby było błaganie. Spojrzał się na mnie swoimi brązowymi oczętami i wrócił się z powrotem. Już miał wyciągać koc i siadać na fotelu ale odsunęłam się na moim łóżku robiąc mu miejsce. Poklepałam je  zachęcająco na co on się uśmiechnął i zaczął się rozbierać i gdy był w samych bokserkach położył się do łóżka obok mnie. Przytulił się do moich pleców, pocałował mnie we włosy i powiedział cichutko:
-Śpij dobrze, Księżniczko.
Po tych słowach kompletnie odpłynęłam...

Side Brake Drift * - najbardziej znana technika driftu, polega na zaciągnięciu hamulca ręcznego przy wciśniętym sprzęgle, w momencie wchodzenia w zakręt.
Long Slide Drift ** - jest to długo trwający drift, rozpoczyna się go za pomocą np. hamulca ręcznego dużo wcześniej przed zakrętem. Wymagana jest do tego duża prędkość samochodu.
Więcej o technikach driftu możecie poczytać >tutaj< .

Od Autorki: Powiedziałam, że postaram się dodać 5 Rozdział jak najszybciej więc jest! Miał być wczoraj, ale do dzisiejszego popołudnia nie miałam prądu, przez Ksawerego, bo liny energetyczne pozrywało. Ale jest dzisiaj! To chyba dobrze, co nie? Jestem z siebie dumna, bo ten rozdział ma 1689 słów! A to wszystko dzięki Wam! Gdy widzę te motywujące komentarze od Was, to aż chce się pisać, chociaż na to brakuje czasu to zbieram pomysły. 10 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 6. PAMIĘTAJCIE O SONDZIE! (PO PRAWEJ STRONIE).


1. NOWY ROZDZIAŁ - MIN.10 KOMENTARZY.
2. Pytania? tutaj
3. Chcecie być informowani o nowych notkach? Dołączcie do obserwatorów lub zapiszcie się tutaj http://i-still-believe-in-love.blogspot.com/p/informowani.html
4. Jeżeli wam się podoba to opowiadanie - polecajcie je znajomym.

5. Jeżeli chcecie aby wasze opowiadanie pojawiło się w zakładce "SPAM", dodajcie tam komentarz z linkiem swojego bloga! Na pewno dodam twoje opowiadanie do listy polecanych blogów.

Nowy wygląd + sonda

Cześć. Nie jest to jak widać Rozdział 5, ale mimo to postaram się go dodać jak najszybciej. Zmieniłam wygląd bloga, co o nim sądzicie? Proszę o szczere opinie w komentarzu. Dodałam również sondę, w której możecie głosować (znajduje się ona po prawej stronie). To bardzo dla mnie ważne, więc klikajcie "Tak" lub "Nie". To tyle na teraz, do Rozdziału 5!

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 4

Czytasz = Komentujesz
8  komentarzy= Rozdział 5
Czytaj notatkę pod rozdziałem

W czwartek obudziłam się już bardziej wypoczęta niż w środę po nocce u Chloe. Nie powiem, było świetnie, ale byłam niewyspana, więc odsypiałam w szkole, więc odespałam zarwane godziny snu. Tanecznym krokiem podniosłam się z łóżka, wzięłam czystą bieliznę z półki i ruszyłam w stronę łazienki by wziąć prysznic. Zrzuciłam z siebie koszulkę i spodenki i weszłam pod prysznic. Wykonałam standardowe czynności takie jak umycie włosów ulubionym szamponem i szybka kąpiel. Wytarłam się w puchowy ręcznik i się w niego zawinęłam, by podejść do umywalki i umyć zęby. Użyłam do tego mojej ulubionej miętowej pasty. Po skończonej toalecie zrzuciłam z siebie ręcznik aby móc założyć czarną bieliznę zakupioną ostatnio. Wychodząc z łazienki usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc poszłam sprawdzić kot dzwoni. Może to Chole? Moje przypuszczenia się sprawdziły. Odebrałam od razu.

-Cześć Lils - zaćwierkała przyjaciółka do słuchawki.
-Hej Chloe, co tam? 
-Dzwonię żeby zapytać, jak dzisiaj jedziemy do szkoły.
-Wiesz co, dzisiaj pojadę sama, bo mam trening po lekcjach, więc muszę  szybko wrócić do domu - odpowiedziałam na jej pytanie. 
-No tak! Na śmierć zapomniałam o twoich treningach. Nie ma sprawy, spotkamy się w szkole, pa - i nim zdążyłam coś powiedzieć ona się rozłączyła. W chwili gdy odłożyłam telefon na szafkę przyszedł sms. 
-Co jej się znowu przypomniało? - zapytałam sama siebie. Dużym zdziwieniem było dla mnie to, że wiadomość nie jest od mojej najlepszej przyjaciółki lecz po raz kolejny, od nieznanego numeru. Po raz pierwszy dostałam wiadomość w wieczór, gdy nocowałam u Chloe, a drugi raz był wczoraj. Oba sms dostałam tuż przed tym, jak usnęłam i oba były o takiej samej treści :Śpij dobrze, Księżniczko. Nie odpisywałam wtedy, ponieważ byłam już zmęczona. Nie czekając dłużej, odczytałam wiadomość.

Od: Nieznany
Ładna bielizna, pięknie w niej wyglądasz xo Chciałbym cię zobaczyć bez niej xo

Byłam zdziwiona i zdezorientowana, więc szybko wystukałam na ekranie odpowiedź.

Do: Nieznany
Kim jesteś i czego chcesz? 

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Nieznany
Cóż, mam nadzieję, że niedługo się dowiesz xo

Do: Nieznany
Ile potrwa to "niedługo"? I skąd wiesz, jak i w co jestem ubrana?

Wyjrzałam ostrożnie przez okno wyłapując wzrokiem jakiegoś obserwatora, ale rosły tam tylko dwa drzewa. Telefon po raz kolejny za wibrował w mojej dłoni.

Od: Nieznany
Nie szukaj mnie bo i tak mnie nie ujrzysz kotku, nie uda ci się. Wszystko w swoim czasie, kochanie xo


Nie odpisywałam  bo byłam zbyt nieogarnięta tą wymianą zdań. Co miało oznaczać "Nie szukaj mnie bo i tak mnie nie ujrzysz kotku, nie uda ci się"? Ktoś mnie obserwuje, jeszcze nie wiem kto ale się dowiem.
Pogoda dziś dopisywała więc ubrałam czarną spódniczkę z koronki, w którą wpuściłam kremowy top bez nadruków i tego samego koloru koturny. Do tego założyłam mój ulubiony wisiorek z zawieszką w kształcie serca i viola.
Lekcje jak zwykle minęły w nudnej atmosferze. Nie widziałam nigdzie Justina, na naszych lekcjach go nie było. Na stołówce spotkałam się z Chloe, a ona sama potem się gdzieś ulotniła, sama nie wiem gdzie. Tak więc minął mi lunch, który spędziłam w większej części sama. Musiałam jeszcze między lekcjami porozwieszać ulotki dotyczące dzisiejszego spotkania drużyny   cheerleaderek, na które mogą przyjść osoby chętne. Oczywiście ja potem wybiorę najlepsze osoby, które zostaną w zespole na stałe. Tak, jestem głową zespołu i niestety, takie sprawy do mnie należą.
Po zajęciach szybko odjechałam z parkingu do domu, bo miałam godzinę do treningu i musiałam się wyrobić. Jakże wielkim zdziwieniem dla mnie było, gdy zobaczyłam rodziców jedzących wspólnie obiad i w dodatku prowadzili jakąś dyskusję szeroko się przy tym uśmiechając. Nie wspominałam, że tata wczoraj wrócił? No to teraz mówię. Wrócił wczoraj popołudniu. Cóż, o tej porze już powinien siedzieć w samolocie do Kanady.
-Cześć wam - powiedziałam wchodząc do jadalni.
-Witaj córciu - powiedziała mama - pójdę ci nałożyć obiad.
-Tato, nie powinieneś teraz siedzieć w samolocie i lecieć do Kanady? - zapytałam ze zdziwieniem.
-Jakiś problem na lotnisku i lot mam przełożony dopiero na 10 wieczorem. - odpowiedział na moje pytanie uśmiechając się. Ja jedynie uśmiechnęłam się w zrozumieniu i zaczęłam jeść obiad, który przyniosła mi mama. Po skończonym posiłku podziękowałam i udałam się do swojego pokoju.
Do sportowej torby wrzuciłam mój strój cheerleaderki i odpowiednie do tego buty. Zostało mi mało czasu więc szybko zmieniłam spódniczkę na krótkie spodenki z wysokim stanem ale koszulkę pozostawiłam tą samą. Włosy związałam w kitkę na czubku głowy i byłam gotowa. Zgarnęłam jeszcze telefon i  kartę kredytową(nigdy nie wiadomo jaka zajdzie potrzeba) i z torbą treningową zeszłam na dół. Po drodze zgarnęłam jeszcze butelkę wody. Przed wyjściem założyłam na nogi czarne vansy i żegnając się z rodzicami wyszłam z domu. Z piskiem opon odjechałam z podjazdu i po chwili znalazłam się na parkingu przed szkołą. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę szatni gdzie się przebrałam w mój strój i ruszyłam na boisko szkolne. Jakże wielkie moje zdziwienie było, gdy zobaczyłam nasz stary skład w komplecie a żadna nowa osoba się nie pojawiła. Cóż, zainteresowanie  cheerleaderingiem z roku na rok maleje. W sumie to dobrze. Nie będę musiała nikogo odrzucać.
-Cześć dziewczyny! - rzuciłam wesoło gdy dotarłam na miejsce na co one również odpowiedziały mi tym samym - zaczynamy od rozciągania, a potem  przećwiczymy parę układów z tamtego roku bo doszły mnie słuchy, że w przyszły weekend jest pierwszy mecz chłopaków z The Spiders. Zaczynamy, 10 minut na rozciągnięcie.
Wszystkie zajęłyśmy się ćwiczeniami, lecz po chwili dziewczyny zaczęły się gapić na trybuny. Nie wiedząc o co im chodzi spojrzałam w tamtą stronę - Bieber. Uśmiechnęłam się na jego widok co chłopak odwzajemnił i skinął w moją stronę najwyraźniej prosząc, żebym do niego poszła. Tak też zrobiłam.
-Rozciągajcie się, zaraz dołączę - rzuciłam krótko i poszłam na trybuny. Chłopak przywitał mnie z wielkim uśmiechem.
-Cześć, co ty tu robisz? -zapytałam podchodząc do niego.
-Hej - czy on  zawsze się uśmiecha? - mówiłem, że przyjdę, więc słowa dotrzymuję - zaśmiał się na co ja się jedynie uśmiechnęłam - jesteś kapitanką?
-Cóż, na to wygląda - odpowiedziałam patrząc w stronę dziewczyn, które się na nas gapiły  - chyba muszę iść, jak chcesz to po treningu możemy pogadać, jeśli będziesz jeszcze.
-Zostanę raczej - rzekł puszczając w moją stronę oczko z cwaniackim uśmiechem w prezencie a ja szybko zbiegłam na dół i chwilę się jeszcze rozciągnęłam. Poćwiczyłam jeszcze szpagaty i byłam gotowa.
-Zaczynamy od Animals - powiedziałam i puściłam muzykę. Zaczęłyśmy tańczyć nasz układ do tego utworu. Pamiętałyśmy wszystkie kroki więc to była tylko rekreacyjna powtórka. Przypomniałyśmy sobie jeszcze kilka układów z tamtych lat i postanowiłam zakończyć na dziś. Bez problemu możemy wystąpić na meczu chłopaków.
-Dobra, na dzisiaj koniec, było świetnie - powiedziałam i udałam się do szatni. Na trybunach nie widziałam Justina, więc pomyślałam, że już poszedł. Wychodząc ze szkoły zauważyłam sylwetkę Justina opierającą się o moje auto.
-Myślałam, że poszedłeś już - powiedziałam uśmiechając się do niego - jesteś samochodem?
-Tak, nie, w sumie motocyklem - wskazał na maszynę stojącą obok niego. Dziwne, wcześniej jej nie zauważyłam. - Jesteś świetna w te klocki - powiedział a ja domyśliłam się, że chodzi mu o trening.\
-Dzięki - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Znasz się na rzeczy - uśmiechnął się i za wibrował telefon w jego dłoni. Odczytał wiadomość po czym dodał - Chętnie bym jeszcze z tobą porozmawiał, ale muszę już jechać. -założył kask na głowę i wsiadł n swój pojazd - cześć Lily - powiedział i odjechał.
-Cześć, cześć - powiedziałam za nim wiedząc, że i tak już nie słyszał. Wrzuciłam torbę na siedzenie pasażera i odjechałam do domu. Nie wiedziałam, że jest już tak późno. O tym zorientowałam się gdy tata wychodził z walizką do samochodu mamy, która odwoziła go na lotnisko. Pożegnałam się z nim i poszłam na górę. Zrzuciłam z siebie ubrania, które włożyłam potem do kosza na brudy i nalałam sobie wody do wanny i zanurzyłam się w niej po szyję. Do wody dodałam olejku różanego, także ta kąpiel bardzo mnie zrelaksowała. Po około godzinie wyszłam z wanny i wytarłam się ręcznikiem, aby potem ubrać  koszulkę zasłaniającą zaledwie tyłek, która służyła mi za piżamę. Wchodząc do łóżka usłyszałam wibrację telefonu. Sprawdziłam wiadomość.

Od: Nieznany
Pięknie wyglądasz w tej koszulce. Słodkich snów, moja Księżniczko.xo



Od Autorki: A więc jest i 4! Przepraszam, że rozdział tak późno, ale mam problemy z komputerami w domu no i oczywiście ze szkołą również. A co ja robię? Zamiast kuć się  na jutrzejszy test z historii ja się męczę 6 godzin i piszę dla was rozdział. Tak więc mam nadzieję, że jeżeli ja zawalam szkołę, 6 godzin piszę rozdział, to wy chyba możecie dodać komentarz, którego dodanie trwa zaledwie 30sekund? Zobaczcie, ja dodaję rozdział, więc chcę ujrzeć jakieś komentarze. A tak na marginesie, ten rozdział jest najdłuższy, ma aż 1345 słów!
1. NOWY ROZDZIAŁ - MIN.8 KOMENTARZY.
2. Pytania? tutaj
3. Chcecie być informowani o nowych notkach? Dołączcie do obserwatorów lub zapiszcie się tutaj http://i-still-believe-in-love.blogspot.com/p/informowani.html
4. Jeżeli wam się podoba to opowiadanie - polecajcie je znajomym.
5. Jeżeli chcecie aby wasze opowiadanie pojawiło się w zakładce "SPAM", dodajcie tam komentarz z linkiem swojego bloga! Na pewno dodam twoje opowiadanie do listy polecanych blogów. 

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 3

CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
 Wystarczy zwykła kropka, lub po prostu "czytam", a dacie mi motywację na nowy rozdział. 


Nadal zszokowana faktem, że mam być w tym  roku na chemii z panem Justin-Chodzący-Seks-Bieber  szybko wystukałam wiadomość do mojej przyjaciółki.

Do: Chole :*
Siedzę na chemii z Bieberem.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Od: Chole :*
Z tym Bieberem?

Do: Chole :*
Tak z tym. Why? Xoxox

Od: Chole :*
Masz szczęście. Dasz radę kochana, przecież wiem, że tego chcesz xoxox

I na tym zakończyła się nasza konwersacja. W sumie to ja musiałam ją zakończyć, bo przerwał  mi mój ulubiony nauczyciel (czujesz ten sarkazm?) chemii, a mianowicie pan Black.
-Panno Rose, przeszkadzam panience? – zapytał.
-Ależ skąd, panie profesorze, proszę kontynuować – powiedziałam przesłodkim tonem z najbardziej przesłodkim sztucznym uśmiechem na jaki było mnie stać, co oczywiście podziałało.
-Teraz,  gdy jesteście już przydzieleni w pary usiądźcie przy stanowiskach razem.  – dodał profesorek.
O zgrozo. Jak ja mam wytrzymać z takim  przystojniakiem cały rok? No nie pozostało mi nic innego jak przenieść się na jego stanowisko, więc  zebrałam podręcznik i torbę i ruszyłam w kierunku mojego nowego stanowiska. Dopiero siadając Bieber zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, w którym się zatopiłam.  Te czekoladowe tęczówki, po prostu morze czekolady. Zauważając zawadiacki uśmieszek na ustach mojego towarzysza szybko się ocknęłam.
-Jestem Justin Bieber – wyciągnął do mnie rękę na powitanie – możesz mówić mi Just, Justin czy jak tam chcesz – mówiąc to cały czas się uśmiechał.
-Lily Rose – odwzajemniłam uścisk unosząc lekko kąciku ust ku górze – możesz mówić mi Lily, Li  czy jak tam chcesz – zacytowałam jego własne słowa na co on uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile to w ogóle możliwe.
-Jeżeli już siedzicie razem  - odchrząknął Black – przejrzyjcie podręczniki i resztę lekcji macie dla siebie, ja muszę się zając papierkową robotą.
Oczywiście, nikt nawet nie zajrzał do książek  tylko każdy pogrążył się w rozmowie ze swoim partnerem.
-Opowiedz coś o sobie – powiedział Justin zaskakując mnie tym pytaniem. OMG, on jest taki ajsdksdd, sam seks po prostu. Kątem oka zauważyłam jak uśmiecha się pod nosem.
-Więc, huh…  - zaczęłam – jestem jedynaczką, moja najlepsza przyjaciółka ma na imię Chole, kocham imprezy, zakupy, fajnych chłopaków – zaśmiałam się a Justin słodko zachichotał ( to naprawdę było słodkie) – uwielbiam czytać książki, oglądać filmy, no to by było na tyle. O, i jeszcze jestem w szkolnej drużynie cheerleaderek. Teraz twoja kolej.
Czy on tak zawsze się uśmiecha? Jego uśmiech jest powalający, serio.
-W sumie nie mam za dużo do powiedzenia o sobie – zaśmiał się – lubię oglądać horrory, grać w koszykówkę, szybką jazdę. Mój ulubiony kolor to fioletowy, a szczęśliwy numerek to 4 oraz lubię grać na gitarze.
-Cóż, ciekawe masz  zainteresowania – powiedziałam z uśmiechem – a rozważałeś wstąpienie do naszej drużyny koszykarskiej? W piątek o 5 jest pierwszy trening z naborem.
-Dzięki, na pewno się zjawię na naborze, właśnie miałem szukać informacji o tym. – zachichotał – a cheerleaderki,   kiedy mają treningi?
- Każdy czwartek o 4 – odpowiedziałam.
-Wpadnę – zaśmiał się i wtedy właśnie zadzwonił dzwonek na lekcję – co masz teraz?
-W-f, a ty?
-Idziemy razem, też mam w-f  - powiedział i wyszliśmy z klasy. Drogę do szatki spędziliśmy na rozmowie, po czym udaliśmy się do swoich szatni. Oczywiście dziewczyny w szatki zadręczały mnie pytaniami typu : „Jaki on jest?” , „ Masz jego numer?” , oraz komentarzami : „Jaki on jest przystojny”, „Dla niego od razu wskoczyłabym do jego łóżka” itp. Ja natomiast zbywałam je krótkimi odpowiedziami tj.: „Tak”, „Pewnie”, „oczywiście”, „Nie”, byleby tylko stamtąd szybko wyjść. Przebrałam się w swój krótki, czerwony, sportowy top odkrywający brzuch a do tego krótkie czarne spodenki i sportowe buty i związałam włosy w kitkę na czubku głowy.  Gotowa przeszłam na halę, gdzie byli przebrani już chłopacy i parę dziewczyn, w których gronie była również szkolna dziwka, Lauren,  która  kleiła się do Justina. Ja widząc to zaśmiałam się tylko, a on zauważając to niemo poprosił mnie o pomoc. Podeszłam do nich i odchrząknęłam znacząco im przerywając.
-Lauren – powiedziałam słodkim głosem do dziewczyny – wiesz, chyba masz malutki problem – specjalnie zaakcentowałam słowo „problem”.
-Czego chcesz? – wysyczała głosem niczym jadowita żmija.
-Ja w zamiarach pokojowych, bez nerwów – podniosłam ręce w geście obrony – nie żeby coś, ale wiesz, gdy ma się te dni – nałożyłam nacisk na „te dni” – raczej nie powinno zakładać się białych spodenek.
-Co chcesz przez to powiedzieć? –piszczała  niczym plastik, którym jest. Jak dobrze, że usłyszałam jej rozmowę ze swoją wierną „ psiapsiółeczką” , w której chwaliła się, że ma okres.
-Wiesz kicia, chyba coś ci przeciekło – Justin zrozumiał aluzję i wypowiedział te słowa za mnie. Lauren zrobiła się w przeciągu pięciu sekund na twarzy czerwona i wybiegła z hali mrucząc pod nosem wiązankę przekleństw. Prawda była taka, że jednak nic jej nie przeciekło, bo chyba raczej by poczuła to, nie?
-Piąteczka – przybiliśmy piąteczkę i zaczęliśmy się brechtać jak opętani. Nauczyciel wychowania fizycznego pojawił się jakby z nikąd i zaczął nawijać o zasadach bezpieczeństwa na tych lekcjach itd., po czym podzieliliśmy się na cztery drużyny, gdzie dwie grały w kosza, a dwie grały w koszykówkę.  Los chciał, że byłam w drużynie przeciwnej niż  Justin i najpierw graliśmy w kosza.  Chłopak zaczął się ze mnie śmiać, że mnie zniszczy więc ja udawałam, że tak będzie, choć prawda była taka, że grałam w kosza lepiej niż niejeden chłopak. Byłam kapitanem drużyny, a Bieber był głową drużyny przeciwnej więc podeszłam do trenera, który wyrzucił piłkę w górę i sprawnie przebiłam piłkę na stronę mojej drużyny. Byłam jedyną  dziewczyną w drużynie, a chłopaki dobrze wiedzieli, że stwarzam pozory, także sprawnie podawali między sobą piłkę i gdy nadchodził czas rzutu do kosza piłkę przejmowałam ja i strzelałam za trzy punkty. Zerknęłam na Justa, który trzymał gębę otwartą w zdziwieniu więc mrugnęłam do niego i gra toczyła się dalej. Oczywiście nasza drużyna wygrała i na koniec lekcji chłopaki zaczęli wiwatować i podrzucać mnie w powietrzu. Przebrałam się w moje normalne ubrania, poprawiłam włosy i udałam się na dalsze lekcje. Justina nie widziałam już do końca lekcji, może przez to, ze miałam zajęcia w najdalszych częściach szkoły.
Po szkole wstąpiłybyśmy jeszcze do mnie po ubrania na zmianę oraz do wypożyczalni filmowej po jakieś hity na wieczór.  Dużo rozmawiałyśmy, plotkowałyśmy, śmiałyśmy się i oglądałyśmy filmy. Oczywiście nie obyło się zez napojów procentowych. Po długim wieczorze udałyśmy się do swoich pokoi, bo z racji tego, że jesteśmy u siebie stałymi bywalcami mamy swoje miejscówki w pokojach gościnnych. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamkę, za którą służyła mi koszulka i kuse spodenki odkrywające dużą część mojego tyłka i wskoczyłam do łóżka. Zerknęłam jeszcze na ekran telefonu, na którym widniała jedna nieodczytana wiadomość.

Od: Nieznany
Śpij dobrze, Księżniczko.


Nie miałam kompletnie zielonego pojęcia, od kogo mogłaby być ta wiadomość. Nie zdążyłam nawet dobrze pomyśleć, bo zmorzył mnie sen… 


Od Autorki: A więc jest i 3! Przepraszam, że tak długo zwlekałam z dodaniem rozdziału, ale szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła.
1. NOWY ROZDZIAŁ - MIN.5 KOMENTARZY.
2. Pytania? tutaj
3. Chcecie być informowani o nowych notkach? Dołączcie do obserwatorów lub zapiszcie się tutaj http://i-still-believe-in-love.blogspot.com/p/informowani.html
4. Jeżeli wam się podoba to opowiadanie - polecajcie je znajomym. 
5. Zapraszam również na http://the-indestructible.blogspot.com/
Do następnej notki! 

niedziela, 27 października 2013

UWAGA!!!

Z racji, że pod 2 rozdziałem na tym blogu pojawiły się tylko dwa komentarze, podczas gdy pod rozdziałem 1 było 7 komentarzy, a pod prologiem 8, uroczyście ogłaszam, że rozdział się dzisiaj nie pojawi!   Dokładnie wiem, ile osób odwiedziło tego bloga, a co najmniej połowa z nich czytała notki, ale nie chciało im się zostawić komentarza, także mi dzisiaj nie chce się dodać rozdziału 3. Przykre, ale prawdziwe. Więc jeżeli chcecie, aby rozdział pojawił się jeszcze dzisiaj, zostawcie po sobie jakiś komentarz, nawet kropkę. Jeżeli będą wyświetlenia tej notki a nie będzie komentarzy, bloga zawieszam mimo tego, że mam dalsze rozdziały. Tak więc weźcie sobie moje słowa do serca i zastanówcie się, czy naprawdę tego chcecie. Nie informuję 5 osób po to, aby tylko przeczytały nowy rozdział i już. Oczekuję komentarza! Waszej opinii, ponieważ wtedy wiem, że ktoś to czyta i mam dla kogo wstawiać notki. 

Do roboty! Pokażcie, czy mam dla kogo pisać czy wolicie, abym zawiesiła bloga. Decyzja należy do was. 

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 2

Dzisiejszego poranka obudził mnie dźwięk budzika.  Zdziwiło mnie to , ponieważ od dłuższego czasu zawsze przesypiałam dźwięk budzika, i ktoś mnie musiał budzić (mama albo Chloe). Pierwszy dzień ostatniego roku w tej szkole,  przypuszczając, że zdam. Nie no, nie jestem aż takim tłumokiem, żeby nie zdać z klasy do klasy. Tak naprawdę to przeważnie dostaję A i B, czasami C. Tak, pewnie pomyślicie, że jestem kujonem, ale nie uwierzycie, że ja się w domu prawie nie uczę oprócz odrobienia prac domowych. Staram się słuchać na lekcji i wszystko  zapamiętuję.  No cóż, koniec myślenia. Podniosłam się z mojego łóżka królewskich rozmiarów i udałam się do łazienki, w której wzięłam szybki prysznic wraz z umyciem włosów. 
Po wyjściu spod prysznica ciało wytarłam ręcznikiem i założyłam czystą bieliznę. Włosy  wysuszyłam, jednak nie całkiem, ponieważ pod koniec nałożyłam na nie piankę nadającą objętość. Przeczesałam je delikatnie rzadką szczotką, potrząsnęłam głową, i uzyskałam efekt taki jak oczekiwałam.
Na twarz nałożyłam trochę pudru w kremie, rzęsy wydłużyłam tuszem, na kości policzkowe nałożyłam trochę różu i viola! Z uśmiechem udałam się do garderoby, z której wybrałam  szare rurki, czarną koszulkę oraz kurtkę, którą wczoraj zakupiłam. Wzięłam jeszcze torbę, do której wrzuciłam parę notatek, telefon, słuchawki, błyszczyk, dokumenty  i pieniądze. Reszta potrzebnych rzeczy już się w niej znajdowała. Wychodząc z pokoju wzięłam jeszcze kluczyki do mojego czekoladowego Porshe 911 i zeszłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu była tam moja mama. Nie spodziewałam się togo, ponieważ prawie zawsze, gdy wychodzę do szkoły jej w domu nie ma. A zgadniecie gdzie jest? To przecież nie trudne. Oczywiście, że w pracy. Najgłupszy by na to wpadł.
-Cześć mamo- przywitałam się z nią całusem w policzek. Mimo tego, że czasami w domu jest gościem to bardzo ją kocham. Tak bardzo jak mojego tatę.
-Cześć córciu. Smacznego – odpowiedziała i wskazała na kanapki na talerzu oraz mój ulubiony sok pomarańczowy. Nie czekając dłużej zasiadłam przy wysepce i zabrałam się za konsumowanie śniadania.
-Jakieś wieści od taty? – zapytałam kończąc kanapkę.
-Tak, dzwonił parę minut temu. Wszystko idzie zgodnie z planem, dlatego też wraca po jutrze. Ale..  – powiedziała z małym entuzjazmem, co mnie zdziwiło.
-To świetnie – ucieszyłam się – Na jak długo wraca?
-I tu jest to „Ale”. Wraca tylko na jeden dzień, ponieważ znowu ma kolejne zlecenie. Tym razem dłużej go nie będzie, bo aż 6 tygodni. Jakaś grubsza sprawa, chyba jakiś podział majątku przy rozwodzie.
-Gdzie tym razem? – zapytałam z udawaną obojętnością w głosie, choć blisko mi było do płaczu.
-Kanada – powiedziała – muszę już lecieć do pracy, śpieszę się. Nie czekaj na mnie, wrócę późno. Pa.
I nie zdążyłam odpowiedzieć nawet, bo wyszła jak burza. Nie dziwię jej się. Te ciągłe nieobecności taty w domu, to nie wróży nic dobrego. W milczeniu dokończyłam śniadanie, po czym naczynia włożyłam do zmywarki i wyszłam z kuchni do przedpokoju, w którym założyłam czerwone vansy na stopy. Zamknęłam za sobą drzwi frontowe, klucze włożyłam do torby i udałam się do garażu po samochód.  Wyjechałam przed garaż, który zamknęłam naciskając guzik na pilocie i nie oglądając się za siebie odjechałam z podjazdu z piskiem opon i skierowałam się w stronę domu mojej przyjaciółki. Jechałam przekraczając wszystkie przepisy, więc u Chloe byłam przed czasem. Z telefonu wysłałam jej sms’a.

Do: Chole :*

Już jestem xoxox

Po chwili dostałam odpowiedź.
Od: Chloe :*

Już wychodzę xoxox
Nie musiałam długo czekać, bo po chwili ona sama zjawiła się w samochodzie na miejscu pasażera.  Rzuciłam w jej stronę krótkie „hej” i na nic nie zważając odjechałam z zawrotną prędkością. Ponownie łamiąc przepisy pędziłam przez ulice by po kilku minutach dotrzeć na teren szkoły. Zaparkowałam na naszym stałym miejscu i już miałam wychodzić z auta gdy Chloe mnie przytrzymała za rękę.
-Czego chcesz? – warknęłam w jej stronę. Wiem, może trochę mnie poniosło.
-Co się stało? – zapytała patrząc na mnie z troską w oczach. Zrobiło mi się głupio, że tak na nią naskoczyłam.
-Przepraszam. Nie powinnam tak – powiedziałam i odwróciłam od niej wzrok. Byłam już bliska łez.
-Hej, Lils, co się stało? Wiesz, że zawsze możesz Mi o wszystkim powiedzieć.
- Tata wraca – rzuciłam nie patrząc na nią.
-Ej, to chyba dobrze, nie? – Zapytała z lekką radością.
-No właśnie, że nie. – Powiedziałam patrząc na nią – wraca na jeden dzień, a potem znów go nie będzie 6 tygodni. Zajebiście kurwa.  Rodziców nie widuję prawie wcale, bo mamy więcej nie ma w domu jak jest, teraz biuro to jej dom. A tata? Tata przyjeżdża raz na kilka tygodni, zostaje na jeden dzień i potem znów go nie ma kilka tygodni. Nie zdąży nawet zamienić z nami paru słów.  I tak w kółko. Ja przeżyję to. Trudno. Ale mama? Mama nie ma już tego samego uśmiechu na twarzy, co kilka lat temu. Nie widziałaś jej wyrazu twarzy, gdy mówiła o tacie. Nie zdziwiłabym się, gdyby znalazła sobie kogoś innego. No w sumie nie zdziwiłabym się też gdyby tata miał kogoś na boku. To jest dla mnie za ciężkie – opadłam na fotel siłą hamując łzy. Dobrze, że szyby mam przyciemniane, bo jakby tak nie wyło, to pewnie by było zbiorowisko wokół auta.
-Hej, spójrz na mnie – powiedziała Chlo, a niechętnie na nią spojrzałam – pamiętaj, że mimo wszystko masz mnie. Masz jakieś plany na wieczór?
-Ja? Oczywiście, że tak  - prychnęłam z sarkazmem – spędzę romantyczny wieczór w pustym domu.
-A więc wszystko załatwione! Po szkole wpadamy do ciebie po ciuchy i jedziemy do mnie! Zrobimy sobie babski wieczór i  ogółem będzie zajebiście – oznajmiła i przytuliła mnie. I za to właśnie ją kocham. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze wie, jak mnie pocieszyć.
-Dziękuję – szepnęłam odsuwając się od niej. Spojrzałam w lusterko wsteczne by upewnić się,  czy się nie rozmazałam.  –Idziemy? –zapytałam już normalnym tonem, a ona tylko skinęła głową i wyszłyśmy z auta naszym trikiem. Zapominając o wydarzeniach sprzed kilku minut dumnym krokiem ruszyłam do szkoły.
-Co teraz masz? – spytałam patrząc na mój plan lekcji.
-Fizyka w 13b. A ty?
-Chemia w 36c. A potem co masz? – spojrzałam na jej plan .
-Że co kurwa? – warknęła ze złością – Mamy razem tylko biologię? – wzięłam książki do chemii z mojej szafki.
-Na to wychodzi, sis – mruknęłam. –Przeżyjemy to jakoś.
-Dobra, leć na tą chemię, pisz kto jest na twoich zajęciach. Spotkamy się na stołówce, nie? – zapytała a ja pokiwałam głową , przytuliłam ją na pożegnanie i rozeszłyśmy się do swoich klas.

Wchodząc do klasy od chemii rozejrzałam się uważnie po wszystkich stanowiskach. Wolne było tylko miejsce koło jednej dziewczyny, Victorii. Nie mam nic do niej, spoko jest. Nie zwracając na nic więcej uwagi podeszłam do stolika przy którym siedziała.
-Można się dosiąść? – zapytałam w uśmiechem.
-Oczywiście – odpowiedziała wesoło i odsunęła swoje książki robiąc mi miejsce.  Usiadłam przy stanowisku i chwilę potem rozległ się dzwonek i do klasy wszedł pan Black, jeden z trzech nauczycieli chemii w tej szkole.
-Witam wszystkich – zaczął – jak wiecie, jest to pierwsza lekcja chemii w tym roku, tak więc zgodnie z tradycją będziemy losować partnerów na te zajęcia. Mam przygotowane wasze nazwiska więc , przystępujemy do losowania.

Nie słuchając,  kto z kim jest w parze, cierpliwie czekałam na wylosowanie swojego nazwiska.
-Lily Rose jest w parze z… Justinem Bieberem.
Osłupiałam. Z tym… Justinem Bieberem…?

Od Autorki: Po tygodniu oczekiwania oddaje rozdział w wasze ręce. Informuję 4 osoby, więc oczekuję co najmniej tych 4 komentarzy, chociaż mam nadzieję, że inni też skomentują :) 

niedziela, 13 października 2013

Chapter 1


 Jeżeli to czytasz, zostaw po sobie komentarz, koniecznie!
 Czytaj notkę pod rozdziałem.


-Lil, ten nowy chłopak jest niesamowicie gorący! –moja przyjaciółka zaczęła piszczeć, gdy tylko wsiadłyśmy do auta.
-Tak, Chloe, wiem, ale coś mi się wydaje, że z nim się wiążą jakieś kłopoty. – Odpowiedziałam jej zastanawiając się nad moimi słowami. Takie miałam przeczucie. Nowy chłopak w szkole równa się nowy problem..
-Ale przyznaj, że jest gorący – poruszała zabawnie brwiami.
-No do cholery, tak, jest gorący! Zadowolona? – Zapytałam, lekko warcząc. No nie ma, co ukrywać, jest zajebiście przystojny. Ale on na pewno oznacza kłopoty, czuję to.
-Przyjechać po ciebie jutro?  - Zapytała, gdy byłyśmy pod moim domem.
-Jasne, jak możesz to przyjedź – uśmiechnęłam się do niej -  a może wybierzemy się dzisiaj na jakieś małe zakupy? –Zaproponowałam.
-Będę o 2 – powiedziała i odjechała sprzed mojego domu.
  -Mamo! Już jestem! – zawołałam wchodząc do domu, lecz nikogo tam nie było.  W salonie zastałam tylko karteczkę od mamy. 


W pracy pilnie mnie potrzebowali, jakiś problem z serwerami, wrócę późno, nie czekaj na mnie.

Kocham cię, Mama xoxox       


      Okej, przywykłam do tego, że mama jest ciągle potrzebna w pracy, ponieważ to ona jest głową tego wszystkiego. Zaczynała od zera, zaraz po studiach, na których poznała tatę, i są razem do teraz. Potem na świecie pojawiłam się ja, ale to nie przeszkadzało mamie w pracy, dlatego że firmą zajmowali się agenci mamy, a ona sama zjawiała się tam od czasu do czasu.
      Tatę rzadko widuję, jest jednym z najbardziej znanych prawników w Stanach, także prawie cały czas przebywa w innych miejscach, oddalonych od Nowego Jorku o tysiące kilometrów.  Rozmawiamy przez telefon, skype, ale to nie to samo.  Aktualnie tata jest w Las Vegas, załatwia jakąś grubszą sprawę.
      Nie myśląc o tym dłużej weszłam na górę do mojego pokoju by zrzucić z siebie ubrania ze szkoły, i przebrać się w coś wygodniejszego. Wybór padł na czarne rurki oraz biały top. Zerknęłam na zegarek na ścianie – do przyjazdy Chloe zostało mi jeszcze ponad 2 godziny. Włączyłam telewizor, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam przeskakiwać po kanałach.  Na tej czynności minął mi czas do przyjazdu Chloe.
      Gdy podjechała pod mój dom, wzięłam skórzaną czarna kurtkę, jakąś torebkę, do której wrzuciłam pieniądze oraz telefon a na nogi włożyłam czarne vansy.  Chciałam zostawić wiadomość dla mamy, ale stwierdziłam, iż to nie ma sensu, ponieważ wrócę prędzej niż ona.  Wychodząc z domu zamknęłam za sobą drzwi  a kluczyki wrzuciłam do  torby. Z uśmiechem na twarzy weszłam do auta mojej przyjaciółki.
-Co ty taka rozanielona? – zapytała mnie ze zdziwieniem.
-Czas na wielkie zakupy, Chloe – odpowiedziałam z wielkim bananem.
-No to jedziemy! – odparła z równie dużym entuzjazmem co i ja i odjechałyśmy z mojego podjazdu.
Po kilku minutach jazdy zatrzymałyśmy się pod jednym z wielu galerii handlowych w Los Angeles.
-Od czego zaczynamy? – zapytałam przyjaciółki. Ona uśmiechnęła się w odpowiedzi.
-A jak myślisz? – poruszała brwiami a ja domyśliłam się, że zaczynamy od butów. Obie kochałyśmy zakupy, wydawać pieniądze, kupować najmodniejsze ubrania oraz buty. Uwielbiałyśmy kupować wysokie buty na szpilkach, koturny oraz platformy, chociaż od tego potem nogi bolą potwornie. Ale czego się nie robi, żeby wyglądać zawsze i wszędzie zajebiście? Możecie sobie pomyśleć, że mam jakieś strasznie podbudowane ego i tak dalej. Ale ja po prostu jestem jedną z niewielu kobiet, które wiedzą, że są piękne, i uważają się za takie. Od dziecka mi wpajali rodzice, że jestem ich księżniczką, że jestem ich oczkiem w głowie  i najpiękniejszą istotą w ich życiu. I tak mi zostało. Nie jestem jedną z tych dziewczyn, które mimo tego, że maja urodę modelki, marudzą, iż są brzydkie, ani nie jestem z tych, które są szkolnymi plastikami, z silikonowymi cyckami i toną tapety na twarzy. One się tym tylko oszpecają.
-No pewnie, a co tam, mam 167 cm wzrostu, ale i tak kupię jakieś szpilki! – zaczęłam piskliwym głosem jak plastik w stronę Chloe – wiesz, no bo lubię, gdy jestem wyższa od chłopaka, to jest takie zajebiste! – zakończyłam z sarkazmem.
-Dziewczyno,  masz figurę modelki, jesteś piękna, faceci się za tobą uganiają, czego chcieć więcej?
-Bo jestem za wysoka.  Jak założę 15 cm buty, to przerastam wzrostem prawie każdego chłopaka! –warknęłam na nią.
-Jeny, w tej chwili przesadzasz. Ja bym się chętnie zamieniła z tobą moimi 160 cm.  – zaśmiała się.
-Dobra, nie było tematu. – powiedziałam – To jak, idziemy na zakupowe szaleństwo?
-Jeszcze się pytasz?
 
-Jestem padnięta – powiedziałam do Chloe, gdy wychodziłyśmy z galerii – ale jestem zadowolona z moich zakupów.
-Teraz jeszcze bardziej będziesz przyciągała uwagę chłopaków – zaśmiała się – ale czy my zmieścimy się z tym w samochodzie? – spojrzała na nasze torby z powątpieniem.
-Eee, eemmm, musimy?

Z trudem nam się udało zapakować nasze zakupy do auta Chloe, ponieważ ma strasznie mały kufer.
W wyniku zakupowego szaleństwa kupiłam 3 pary butów, 2 sukienki, takie zajebiste, 2 pary rurek (turkusowe i fioletowe),szarą bluzę, czerwoną skórzaną kurtkę z ćwiekami, musiałam ją kupić, bo jest zajebista, oraz odwiedziłyśmy jeszcze Victoria's Secret, gdzie zaopatrzyłam się w nową bieliznę.  Oczywiście kupiłam kilka nowych kosmetyków, ale pomińmy ten szczegół.
-Wejdziesz? – zapytałam przyjaciółki  gdy wniosłam wszystkie moje torby do domu.
-Bardzo bym chciała, ale popatrz, jest już po 7,  a obiecałam mamie, że wrócę przed 8 – zmarkotniała.
-No dobra, nie ma sprawy. Może ja jutro po ciebie wpadnę? – Zapytałam, choć już znałam odpowiedź.
-Przyjedź, przyjedź, odświeżysz swoje cacko. – Zachichotała trącając mnie w bok.
-Masz jakiś problem z moim maleństwem? – zapytałam się jej z groźną miną, jednak siłą powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.
-Dobra, ogarnij dupę, bo majaczysz. Jadę do domu, przyjedź po mnie jak zawsze. Pa – wsiadła do samochodu i odjechała.
      Weszłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz. Mama jak wróci to sobie otworzy, przecież ma klucze. Pewnie pomyślicie, że jestem jakąś paranoiczką, ale ja po prostu tak mam. Jestem spokojniejsza, gdy mam zamknięte drzwi wejściowe, ot tak.  Ściągnęłam buty i kurtkę i zostawiłam je w odpowiednim miejscu i pozbierałam torby z zakupami z podłogi i wniosłam je do mojej garderoby. Wszystko przeniosłam na swoje miejsce.  Zmęczona całym dniem marzyłam tylko o szybkim prysznicu i moim nieziemsko wygodnym łóżku. Jak pomyślałam tak też zrobiłam.
       Po dziesięciu minutach byłam już w łóżku rozmyślając o tym nowym chłopaku w naszej szkole. Justin. Seksowne imię, które należy do seksownego chłopaka. Ba, bardzo seksownego. Zaintrygował mnie.
Tylko… tylko wydaje mi się, że wiąże z nim się jakaś tajemnica. 


Od autorki: Pojawiam się  nowym rozdziałem. Tak jak wspominałam, na początku nie dzieję się zbyt wiele, ale z czasem to się zmieni. Chciałam podziękować za te kilka wspaniałych komentarzy pod prologiem! Czytając takie miłe słowa, wena przybywa do mnie od razu. Czuję wtedy, że mam dla kogo pisać to opowiadanie i mam pewność, że ktoś to czyta.
Wpisujcie swoje tt w zakładce "Informowani" albo z komentarzem pod rozdziałem. Tak więc do następnej notki i pamiętajcie - zostawcie po sobie komentarz! Nie ma komentarzy - nie ma następnego rozdziału.

wtorek, 8 października 2013

Prolog

ZOSTAW PO SOBIE KOMENTARZ, OBOWIĄZKOWO! CZYM WIĘCEJ KOMENTARZY, TYM PRĘDZEJ KOLEJNA NOTKA!


-Lily! –zawołała mama wybudzając mnie ze snu – Wstawaj bo się spóźnisz na rozpoczęcie roku!
-Maaaaamo – ziewnęłam – mam jeszcze 20 minut. 20 MINUT? Czemu wcześniej mnie nie obudziłaś ? – zapytałam oburzona zrywając się w pospiechu z łóżka by popędzić do łazienki pod prysznic.
-Byłam pewna, że już wstałaś! – odpowiedziała zza zamkniętych drzwi łazienkowych, podczas gdy ja w pośpiechu zrzucałam z siebie pidżamę.
Natarłam ciało czekoladowym balsamem pod prysznic tworząc pianę, którą po chwili spłukałam z siebie  pod natryskiem. Na szczęście włosów nie musiałam myć, ponieważ robiłam to wczoraj wieczorem. Wychodząc z kabiny pośpiesznie wytarłam ciało puchatym ręcznikiem, i ruszyłam do pokoju w poszukiwaniu ubrań na dzisiejszą uroczystość w szkole. Jak ja kocham moją mamę! Musiała mi przygotować ubrania gdy byłam w łazience. Chwyciłam czystą bieliznę oraz przygotowaną przez mamę kremową sukienkę sięgającą do połowy uda i szybko ubrałam się. Do tego zestawu poszukałam czerwone czółenka, oraz wisiorek z zawieszką w kształcie serca.
Włosy pozostawiłam w naturalnym stanie delikatnie je spryskując lakierem, na rzęsy nałożyłam trochę tuszu i na usta błyszczyk.  Wzięłam również pierwszą lepszą pasującą torebkę, do której wrzuciłam iPhona, błyszczyk, i inne potrzebne rzeczy. Nałożyłam buty, przejrzałam się w lustrze na  ścianie, cóż, nie jest źle. Zeszłam do kuchni gdzie czekała na mnie moja rodzicielka ze śniadaniem, oraz Chloe, moja najlepsza przyjaciółka od piaskownicy.
-Ale ty się odstrzeliłaś! – powiedziała Chloe mierząc mnie od góry do dołu.  
-A gdzie podziałaś „Cześć kochana przyjaciółko” ? – zaśmiałam się chwytając z talerza jeden tost francuski i popijając go sokiem pomarańczowym. – Gotowa?
-Zawsze i wszędzie – odpowiedziała z uśmiechem Carl. Tak, Carl, bo ma na drugie imię Carla, i tak jakoś mi się przyjęło, że czasami mówię tak na nią.
-No to pa dziewczyny! Powodzenia w pierwszym dniu szkoły! – mama nas ucałowała na pożegnanie i odprowadziła do drzwi.

Na szkolnym parkingu zaparkowałyśmy na naszym stałym miejscu.  Spojrzałam się na Chloe w tym samym momencie co ona na mnie.
-Ostatni rok  w tej szkole czas zacząć – powiedziałam z wielkim uśmiechem – robimy wielkie wejście dupeczko!
Wyszłyśmy z samochodu naszym dopracowanym trikiem tak, że wszystkie możliwe pary oczu zwróciły się w naszą stronę. Spojrzałyśmy na siebie i uśmiechnęłyśmy się znacząco. Ma się tą władze. Odpowiadając na wszystkie „cześć” i „hej” przeważnie od samych chłopaków skierowałyśmy się w stronę auli, w której ma odbyć się rozpoczęcie nowego noku szkolnego. Zajęłyśmy miejsca na końcu i czekałyśmy na rozwój wydarzeń. Zaczęli się schodzić uczniowie, nauczyciele, aby po kilku minutach cała aula była wypełniona po brzegi.
W końcu na środek wystąpił dyrektor naszego liceum, pan Mason Diego.  I zaczął przemówienie.
-Chciałbym serdecznie powitać wszystkich uczniów oraz nauczycieli po… - i w tym momencie się odłączyłam. Byłam nieobecna. No może nie do końca nieobecna, ale nie słuchałam. Włączyłam się dopiero wtedy, gdy pan Diego kończył swoje przemówienie. – Mam zaszczyt powitać w naszych murach nowego ucznia ostatniego rocznika, którym jest Justin Bieber. Justin, pokaż się nam – zachichotał i przeniósł wzrok na chłopaka, który stał na końcu sali. O rzesz w mordę, on jest tak cholernie gorący – pomyślałam i szturchnęłam Chloe łokciem, która wpatrywała się w niego jak zauroczona. Chłopak najwyraźniej zauważył nas dwie wpatrujące się w niego jak w kawałek mięska, bo mrugnął do nas.  Uśmiechnęłam się do niego i przeniosłam wzrok na środek, gdzie stał dyrektor.
-Mam nadzieję, że szybko się odnajdziesz w tej szkole i zapoznasz wspaniałych przyjaciół. Uroczystość rozpoczęcia roku uważam za zakończoną. Zapraszam Was teraz do sekretariatu po odebranie planów lekcji, i do zobaczenia na jutrzejszych zajęciach. 


Od autorki: Tak więc wracam z nowym opowiadaniem. Może na początku będzie trochę nudno, ale to wszystko z czasem się zmieni. Akcja się rozwinie, no i wszystko będzie ok, przynajmniej mam taką nadzieję. Jak wiadomo blog jest o Justinie, to jest wiadome. Mam nadzieję, że fabuła wam się spodoba. Starałam się, aby to opowiadanie było inne od pozostałych więc myślę, że sprostałam postawionemu sobie zadaniu. Czekam na wasze opinie i zachęcam do czytania. Wpisujcie się do zakładki "Informowani", jeżeli ktoś jest zainteresowany o nowych notkach <podajcie swój tt, na inne adresy nie informuję>.