niedziela, 20 października 2013

Rozdział 2

Dzisiejszego poranka obudził mnie dźwięk budzika.  Zdziwiło mnie to , ponieważ od dłuższego czasu zawsze przesypiałam dźwięk budzika, i ktoś mnie musiał budzić (mama albo Chloe). Pierwszy dzień ostatniego roku w tej szkole,  przypuszczając, że zdam. Nie no, nie jestem aż takim tłumokiem, żeby nie zdać z klasy do klasy. Tak naprawdę to przeważnie dostaję A i B, czasami C. Tak, pewnie pomyślicie, że jestem kujonem, ale nie uwierzycie, że ja się w domu prawie nie uczę oprócz odrobienia prac domowych. Staram się słuchać na lekcji i wszystko  zapamiętuję.  No cóż, koniec myślenia. Podniosłam się z mojego łóżka królewskich rozmiarów i udałam się do łazienki, w której wzięłam szybki prysznic wraz z umyciem włosów. 
Po wyjściu spod prysznica ciało wytarłam ręcznikiem i założyłam czystą bieliznę. Włosy  wysuszyłam, jednak nie całkiem, ponieważ pod koniec nałożyłam na nie piankę nadającą objętość. Przeczesałam je delikatnie rzadką szczotką, potrząsnęłam głową, i uzyskałam efekt taki jak oczekiwałam.
Na twarz nałożyłam trochę pudru w kremie, rzęsy wydłużyłam tuszem, na kości policzkowe nałożyłam trochę różu i viola! Z uśmiechem udałam się do garderoby, z której wybrałam  szare rurki, czarną koszulkę oraz kurtkę, którą wczoraj zakupiłam. Wzięłam jeszcze torbę, do której wrzuciłam parę notatek, telefon, słuchawki, błyszczyk, dokumenty  i pieniądze. Reszta potrzebnych rzeczy już się w niej znajdowała. Wychodząc z pokoju wzięłam jeszcze kluczyki do mojego czekoladowego Porshe 911 i zeszłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu była tam moja mama. Nie spodziewałam się togo, ponieważ prawie zawsze, gdy wychodzę do szkoły jej w domu nie ma. A zgadniecie gdzie jest? To przecież nie trudne. Oczywiście, że w pracy. Najgłupszy by na to wpadł.
-Cześć mamo- przywitałam się z nią całusem w policzek. Mimo tego, że czasami w domu jest gościem to bardzo ją kocham. Tak bardzo jak mojego tatę.
-Cześć córciu. Smacznego – odpowiedziała i wskazała na kanapki na talerzu oraz mój ulubiony sok pomarańczowy. Nie czekając dłużej zasiadłam przy wysepce i zabrałam się za konsumowanie śniadania.
-Jakieś wieści od taty? – zapytałam kończąc kanapkę.
-Tak, dzwonił parę minut temu. Wszystko idzie zgodnie z planem, dlatego też wraca po jutrze. Ale..  – powiedziała z małym entuzjazmem, co mnie zdziwiło.
-To świetnie – ucieszyłam się – Na jak długo wraca?
-I tu jest to „Ale”. Wraca tylko na jeden dzień, ponieważ znowu ma kolejne zlecenie. Tym razem dłużej go nie będzie, bo aż 6 tygodni. Jakaś grubsza sprawa, chyba jakiś podział majątku przy rozwodzie.
-Gdzie tym razem? – zapytałam z udawaną obojętnością w głosie, choć blisko mi było do płaczu.
-Kanada – powiedziała – muszę już lecieć do pracy, śpieszę się. Nie czekaj na mnie, wrócę późno. Pa.
I nie zdążyłam odpowiedzieć nawet, bo wyszła jak burza. Nie dziwię jej się. Te ciągłe nieobecności taty w domu, to nie wróży nic dobrego. W milczeniu dokończyłam śniadanie, po czym naczynia włożyłam do zmywarki i wyszłam z kuchni do przedpokoju, w którym założyłam czerwone vansy na stopy. Zamknęłam za sobą drzwi frontowe, klucze włożyłam do torby i udałam się do garażu po samochód.  Wyjechałam przed garaż, który zamknęłam naciskając guzik na pilocie i nie oglądając się za siebie odjechałam z podjazdu z piskiem opon i skierowałam się w stronę domu mojej przyjaciółki. Jechałam przekraczając wszystkie przepisy, więc u Chloe byłam przed czasem. Z telefonu wysłałam jej sms’a.

Do: Chole :*

Już jestem xoxox

Po chwili dostałam odpowiedź.
Od: Chloe :*

Już wychodzę xoxox
Nie musiałam długo czekać, bo po chwili ona sama zjawiła się w samochodzie na miejscu pasażera.  Rzuciłam w jej stronę krótkie „hej” i na nic nie zważając odjechałam z zawrotną prędkością. Ponownie łamiąc przepisy pędziłam przez ulice by po kilku minutach dotrzeć na teren szkoły. Zaparkowałam na naszym stałym miejscu i już miałam wychodzić z auta gdy Chloe mnie przytrzymała za rękę.
-Czego chcesz? – warknęłam w jej stronę. Wiem, może trochę mnie poniosło.
-Co się stało? – zapytała patrząc na mnie z troską w oczach. Zrobiło mi się głupio, że tak na nią naskoczyłam.
-Przepraszam. Nie powinnam tak – powiedziałam i odwróciłam od niej wzrok. Byłam już bliska łez.
-Hej, Lils, co się stało? Wiesz, że zawsze możesz Mi o wszystkim powiedzieć.
- Tata wraca – rzuciłam nie patrząc na nią.
-Ej, to chyba dobrze, nie? – Zapytała z lekką radością.
-No właśnie, że nie. – Powiedziałam patrząc na nią – wraca na jeden dzień, a potem znów go nie będzie 6 tygodni. Zajebiście kurwa.  Rodziców nie widuję prawie wcale, bo mamy więcej nie ma w domu jak jest, teraz biuro to jej dom. A tata? Tata przyjeżdża raz na kilka tygodni, zostaje na jeden dzień i potem znów go nie ma kilka tygodni. Nie zdąży nawet zamienić z nami paru słów.  I tak w kółko. Ja przeżyję to. Trudno. Ale mama? Mama nie ma już tego samego uśmiechu na twarzy, co kilka lat temu. Nie widziałaś jej wyrazu twarzy, gdy mówiła o tacie. Nie zdziwiłabym się, gdyby znalazła sobie kogoś innego. No w sumie nie zdziwiłabym się też gdyby tata miał kogoś na boku. To jest dla mnie za ciężkie – opadłam na fotel siłą hamując łzy. Dobrze, że szyby mam przyciemniane, bo jakby tak nie wyło, to pewnie by było zbiorowisko wokół auta.
-Hej, spójrz na mnie – powiedziała Chlo, a niechętnie na nią spojrzałam – pamiętaj, że mimo wszystko masz mnie. Masz jakieś plany na wieczór?
-Ja? Oczywiście, że tak  - prychnęłam z sarkazmem – spędzę romantyczny wieczór w pustym domu.
-A więc wszystko załatwione! Po szkole wpadamy do ciebie po ciuchy i jedziemy do mnie! Zrobimy sobie babski wieczór i  ogółem będzie zajebiście – oznajmiła i przytuliła mnie. I za to właśnie ją kocham. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze wie, jak mnie pocieszyć.
-Dziękuję – szepnęłam odsuwając się od niej. Spojrzałam w lusterko wsteczne by upewnić się,  czy się nie rozmazałam.  –Idziemy? –zapytałam już normalnym tonem, a ona tylko skinęła głową i wyszłyśmy z auta naszym trikiem. Zapominając o wydarzeniach sprzed kilku minut dumnym krokiem ruszyłam do szkoły.
-Co teraz masz? – spytałam patrząc na mój plan lekcji.
-Fizyka w 13b. A ty?
-Chemia w 36c. A potem co masz? – spojrzałam na jej plan .
-Że co kurwa? – warknęła ze złością – Mamy razem tylko biologię? – wzięłam książki do chemii z mojej szafki.
-Na to wychodzi, sis – mruknęłam. –Przeżyjemy to jakoś.
-Dobra, leć na tą chemię, pisz kto jest na twoich zajęciach. Spotkamy się na stołówce, nie? – zapytała a ja pokiwałam głową , przytuliłam ją na pożegnanie i rozeszłyśmy się do swoich klas.

Wchodząc do klasy od chemii rozejrzałam się uważnie po wszystkich stanowiskach. Wolne było tylko miejsce koło jednej dziewczyny, Victorii. Nie mam nic do niej, spoko jest. Nie zwracając na nic więcej uwagi podeszłam do stolika przy którym siedziała.
-Można się dosiąść? – zapytałam w uśmiechem.
-Oczywiście – odpowiedziała wesoło i odsunęła swoje książki robiąc mi miejsce.  Usiadłam przy stanowisku i chwilę potem rozległ się dzwonek i do klasy wszedł pan Black, jeden z trzech nauczycieli chemii w tej szkole.
-Witam wszystkich – zaczął – jak wiecie, jest to pierwsza lekcja chemii w tym roku, tak więc zgodnie z tradycją będziemy losować partnerów na te zajęcia. Mam przygotowane wasze nazwiska więc , przystępujemy do losowania.

Nie słuchając,  kto z kim jest w parze, cierpliwie czekałam na wylosowanie swojego nazwiska.
-Lily Rose jest w parze z… Justinem Bieberem.
Osłupiałam. Z tym… Justinem Bieberem…?

Od Autorki: Po tygodniu oczekiwania oddaje rozdział w wasze ręce. Informuję 4 osoby, więc oczekuję co najmniej tych 4 komentarzy, chociaż mam nadzieję, że inni też skomentują :) 

5 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dawaj następny <33 fajnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej , nie zawsze czytam i nie zawszę będę komentować bo nie mam za bardzo na to czasu ale postaram się , fajny rozdział ,czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział widzę wyczerpujący :) Bardzo mi się podoba, jestem ciekawa dalszych przygód Lils i Justina :) Zwłaszcza tej "chemi" ;)

    OdpowiedzUsuń