piątek, 9 maja 2014

Rozdział 11

  

40 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 12
NOTKA POD ROZDZIAŁEM!




 Obudziłam się w środku nocy i zauważyłam, że na moim łóżku siedzi jakiś mężczyzna. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na ową postać. Tą osobą okazał się być Justin. Ale jednak nie taki zwykły Justin, którego miałam w zwyczaju widywać na co dzień. Za nim  rozciągały się jakby anielskie skrzydła, tyle, że były one czarne. Co on tu robił w środku nocy?
-Co ty tu robisz? - Zapytałam, nie kryjąc zdziwienia.
-Shhh, to tylko sen, śpij dalej, księżniczko. - Szepnął, pogłaskał mnie po policzku i rozpłynął się w powietrzu.

Nowy dzień. Poniedziałek, czyli dzień, kiedy muszę iść do szkoły. Nie ja jedna muszę tam iść, ale to i tak jest dla mnie katorgą. Obudziłam się jak zwykle wcześniej.  Mogłam jeszcze trochę poleżeć w łóżku, ponieważ miałam zajęcia na 8, a jest parę minut przed 6. Leżąc, tak sobie rozmyślałam nad tym wszystkim, co się dzieje ze mną w ciągu ostatnich kilku tygodni. Z Justinem nie rozmawiam prawie wcale, łączy nas tylko projekt z chemii, który skończyliśmy na poprzedniej lekcji. Dzisiaj go oddajemy do oceny i koniec. Zamienialiśmy podczas lekcji chemii tylko  parę słów niezbędnych do naszego projektu, nic więcej. Skutki?  Chodziłam przygnębiona, nic mnie nie interesowało, nie rozmawiałam prawie wcale z Chloe, a na domiar tego wszystkiego jak tata wrócił kilka dni temu do domu, pokłócił się z mamą i tak szybko jak wrócił tak szybko stąd wyparował. Nie wiedziałam o co im poszło, gdzie ojciec aktualnie przebywał i co robił, bo matki nie widuje wcale w domu.
Nim się spostrzegłam z mojego oka wypłynęła łza, którą zaraz szybko otarłam i pociągając nosem, wyskoczyłam z łóżka, ponieważ to myślenie nad moim losem zajęło mi trochę czasu. Bez żadnego entuzjazmu podreptałam do łazienki, w której zrzuciłam z siebie piżamę, związałam włosy w koka na czubku głowy i weszłam pod prysznic. Odkręciłam najpierw kurek z ciepłą wodą i uważając, by nie zmoczyć włosów, wtarłam w ciało swój ulubiony żel pod prysznic i dokładnie spłukałam pianę z ciała, tym razem odkręcając kurek z zimną wodą, by się do końca rozbudzić. Zakręciłam oba kurki i wychodząc z kabiny zawinęłam się w ręcznik. Podeszłam do umywalki i spojrzałam w lustro wiszące nad nią - wyglądałam jak siedem nieszczęść. Do ręki wzięłam szczoteczkę do zębów, nałożyłam na nią odpowiednią ilość pasty i zaczęłam dokładnie szorować zęby. Gdy uznałam, że są już odpowiednio wyczyszczone, wyplułam pianę z buzi i przepłukałam ją wodą, a następnie nabrałam w dłonie lodowatej wody i umyłam nią twarz, aby nabrała ludzkiego wyglądu i wytarłam ją w ręcznik. Wyszłam z łazienki i udając się do garderoby zatrzymałam się, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Podeszłam do szafki obok łóżka i nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam połączenie.
-Halo? - Odezwałam się do słuchawki. Nie wiedziałam, kto to  mógłby być o tej porze.
-Cześć Lily! - Zaćwierkała moja przyjaciółka. No tak, o niej nie pomyślałam.
W sumie to miałam nadzieję, że to będzie Justin.
Momentalnie zbeształam się w myślach i odezwałam się do Chloe.
- Co tam słychać? - Zapytałam, naśladując dość entuzjastyczne nastawienie. 
-Dzwonię by zapytać, czy mam po ciebie przyjechać. - Ups, o tym też nie pomyślałam. Praktycznie zawsze jeździmy do szkoły tak, że zabieramy siebie nawzajem.
- W sumie to tak, możesz przyjechać.
- W porządku, będę za kilka minut, pa! - Nim zdążyłam odpowiedzieć, ona się rozłączyła i teraz mogłam mówić sama do siebie.
- Pa, pa. - Mruknęłam pod nosem i spojrzałam na zegar w telefonie, który wskazywał godzinę 7.23.  - O cholercia. - Syknęłam i szybko wybrałam numer Chloe. Odebrała niemal od razu.
-Coś się stało? - Zapytała na wstępie.
- Kupi mi po drodze kawę, bo się nie wyrobię, kocham cię. - Rozłączyłam się i rzucając telefon na łóżko popędziłam do garderoby. Podczas rozmowy z Chloe zdążyłam zauważyć, że pogoda nie jest zła - słonko świeci, żadnej chmurki na  niebie, marzenie. Wyciągnęłam szybko czarne rurki, kremową koszulę z długim rękawem, moje ulubione czarne szpilki i tego samego koloru skórzaną kurtkę, którą tak bardzo ubóstwiam.  Szybko założyłam spodnie, koszulę zostawiłam wypuszczoną na wierzchu i zabierając ze sobą buty, kurtkę oraz pasującą do tego torebkę i wróciłam do sypialni. Wszystko położyłam na łóżku i cofnęłam się do łazienki, aby się trochę ogarnąć. Nałożyłam cienką warstwę pudru na twarz, rzęsy pociągnęłam tuszem a na usta nałożyłam błyszczyk. Z włosów zdjęłam gumkę i wzięłam się za ich rozczesywanie. Dziękuję ci Matko Naturo za to, że moje włosy się ekspresowo układają!, krzyknęłam w myślach i odłożyłam szczotkę na miejsce. Wyszłam z łazienki i włożyłam do torebki niezbędne rzeczy, buty założyłam na stopy a kurtkę wzięłam w rękę i już miałam wychodzić pokoju, gdy moją uwagę przyciągnęła jakaś czarna rzecz, leżąca na mojej pościeli. Obeszłam łóżko dookoła by zobaczyć  co to dokładnie jest.  Moim oczom ukazało się jedno, czarne, delikatne piórko, w dotyku takie, jakby pochodziło od jakiegoś anioła. Nagle przypomniał mi się mój sen i...
 -To nie może być rzeczywistość... - Pokręciłam w niedowierzaniu głową i jeszcze raz przyjrzałam się mojej zdobyczy jak i miejscu, gdzie to pióro znalazłam.
Pióro dokładnie takie same jak skrzydła Justina w śnie..
Pościel wygnieciona tak, jakby przed chwilą ktoś na niej siedział...
Nie, to tylko jakieś głupie złudzenie, pomyślałam i włożyłam pióro do  torebki i  szybko jak na możliwości szpilek zbiegłam na dół. W momencie, kiedy zeszłam ze schodów usłyszałam klakson samochodu dobiegający z zewnątrz. Uśmiechnęłam się w duchu i zakładając na siebie kurtkę wyszłam z domu uprzednio go zamykając i wrzucając klucze do torebki. Pośpiesznie wsiadłam do samochodu przyjaciółki znajdującego się na moim podjeździe i przywitałam się z nią.
-Dzięki za kawę. - Podziękowałam jej w miarę szczerym uśmiechem, na jaki było mnie stać w obecnej sytuacji.
-Nie ma za co. - Uśmiechnęła się przyjaźnie. - Wiesz, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda? - Podkreśliła ostatnie słowa, a ja udałam że tego nie słyszałam i zabrałam się za picie kawy, którą dostałam.
-Lily... - Mruknęła chicho Chloe, zaraz po tym, jak ruszyła sprzed mojego domu.
-Słucham? - Postanowiłam grać niewiniątko mając nadzieję, że uniknę zbędnych pytać.
-Nie udawaj niewiniątka... Co się z tobą dzieje ostatnio, dziewczyno? - Zapytała z błaganiem w głosie.
-Nic się nie dzieje, spokojnie. - Zachichotałam lekko, starając się zlikwidować napięcie.
-Do cholery, Lily! - Wrzasnęła na całe gardło! - Wiem, że coś jest nie tak! Zamknęłaś się w sobie, z nikim nie rozmawiasz, dziewczyno!
-Co się stało? Justin się stał! Kocham chuja, a on kocha inną, kurwa! - Wykrzyknęłam, z moich oczu popłynęły łzy, a Chloe gwałtownie zahamowała i zjechała na pobocze.
W tej chwili nie wiedziałam, czemu to powiedziałam i co mną kierowało.
-Ty co..? - Zapytała, robiąc wielkie oczy.
-Nic, nie słuchaj mnie, głupoty pieprzę. - Mruknęłam ocierając łzy z policzków.
-Lil.... - Zaczęła, ale skutecznie jej przerwałam.
-Nie traćmy czasu na głupoty, nie chcemy się chyba spóźnić na pierwszą lekcję.
Spojrzała na mnie niepewnie ale mimo to ruszyła a ja zajęłam się doprowadzeniem siebie do porządku. Jak dobrze, że ktoś wymyślił wodoodporne kosmetyki, pomyślałam.
Po chwili już znalazłyśmy si pod szkołą i gdy chciałam już wysiąść z auta, przyjaciółka mnie zatrzymała za rękę.
-Wszystko w porządku? - Zapytała, patrząc na mnie niepewnie.
-W jak najlepszym. - Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, choć w głębi duszy wcale tak nie było i wyszłam z samochodu. -Widzimy się na lunchu. - Dodałam  i udałam się w stronę szkoły. Jak na nieszczęście pierwszą miałam chemię z Bieberem, o zgrozo. Sprawdziłam jeszcze, czy mam nasz projekt w torbie i udałam się do klasy, ponieważ za chwilę miał zadzwonić dzwonek.
Wchodząc do klasy rozejrzałam się po niej uważnie -  było już w niej kilka osób, ale na szczęście nie było w niej Justina. Odetchnęłam z ulgą i udałam się do mojej ławki pod oknem. 
Czekałam aż przyjdzie nasz nauczyciel, ale jego jak nie było tak nie było, jednak po chwili drzwi się otworzyły ale nie ujrzałam w nich nauczyciela, a Justina Biebera. 
I nagle przypomniał mi się mój sen i pióro, które znalazłam... 


Od Autorki: TA DA DA BUM! Ktoś się czegoś takiego spodziewał? Przyznać się :D No cóż, po długiej nieobecności jest rozdział. Za moją nieobecność możecie winć brak weny, kłopoty ze zdrowiem (ciągle mdleje, serce mnie boli) i jeszcze raz brak weny. ale cieszmy się, że coś napisałam, nie? :D 40 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 12

sobota, 29 marca 2014

Rozdział 10


28 KOMENTARZY I WIĘCEJ  = ROZDZIAŁ 11
NOTKA POD ROZDZIAŁEM!




Od mojej rozmowy z Justinem minął prawie miesiąc. W szkole - jak on jest w szkole, bo więcej go nie ma jak jest- zachowujemy się tak, jakbyśmy się wcale nie znali. On najczęściej przebywa z tą suką Victorią, a ja staram się zajmować czymś innym, byleby tylko nie myśleć o nim. Jest sobota, dzień balu jesiennego, na który nie mam zamiaru się wybrać bo, po pierwsze - nie mam z kim iść, a po drugie - nie mam  nastroju na zabawę. Zamierzam ten dzień spędzić w łóżku, pożerając wszystkie możliwe słodycze, które były w domu podczas oglądania filmów i seriali. Wstałam leniwie z łóżka i udałam się do łazienki, w której miałam zamiar wziąć prysznic.  Zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Umyłam dokładnie całe ciało oraz włosy i owinęłam się w duży, puchowy ręcznik. Wróciłam się do pokoju po bieliznę i jakieś luźne spodnie i koszulkę i znów weszłam do łazienki, gdzie ubrałam przyniesione rzeczy. Następnie rozczesałam włosy i nie susząc ich suszarką związałam w koka na czubku głowy. Po wykonaniu tych wszystkich czynności zeszłam do kuchni. Z szafek powyciągałam żelki, zrobiłam popcorn, z lodówki wyciągnęłam butelkę coli a z szafki szklankę do niej, i cudem zabierając to wszystko wróciłam do pokoju. Poustawiałam wszystko na szafce obok łóżka, podeszłam do mojego DVD,  włożyłam do niego płytę z filmem "Trzy metry nad niebem"  i zabierając ze sobą pilot wróciłam do łóżka, w którym usadowiłam się wygodnie i wcisnęłam przycisk "play". Wcisnęłam się w poduszkę i podjadając coś od czasu do czasu oglądałam filmy.
Dzwoniła do mnie parę razy moja przyjaciółka, ciągle pytając czy na pewno nie idę na bal. Za każdym razem spotykała się z moją przeczącą odpowiedzią.
Byłam właśnie w trakcie oglądania "Ostatniej piosenki", gdy usłyszałam jakieś pukanie. Rozejrzałam się po pokoju a mój wzrok zatrzymał się na oknie, w którym ujrzałam postać Justina. Byłam zdziwiona jak cholera, więc zatrzymałam film i z otwartymi szeroko oczyma gapiłam się w niego.
Targały mną różne uczucia, a w głowie kłębiło mi się miliony pytań.
"Dlaczego tu jest?"
"Po co przyszedł?"
"Dlaczego nie jest na balu?"
Pytania bez odpowiedzi, pomyślałam.
 On również patrzył się na mnie takim wzrokiem, w którym można było dostrzec tęsknotę, smutek i ... ból? Nie wiem, ile się tak patrzeliśmy na siebie, ale w końcu podeszłam do drzwi balkonowych i je otworzyłam, wpuszczając chłopaka do pokoju.
Powoli wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, a ja usiadłam na łóżku i tępo patrzyłam się za okno. Usiadł obok mnie i nic nie mówił. Ta cisza może była dziwna, ale mimo to, żadne z nas się nie odezwało.
-Dlaczego nie jesteś na balu? - Zapytałam po długim milczeniu. Nie spoglądałam w jego stronę, cały czas szukałam czegoś interesującego za oknem.
-Mógłbym o to samo zapytać ciebie. - Mruknął cicho.
- Nie miałam z kim iść. - Burknęłam.
-Nie miałem nastroju na to, żeby się bawić. - Powiedział.
Zdziwiło mnie to, ponieważ myślałam, że będzie wywijał z tą suką Victorią na parkiecie, podczas, gdy ja robię wszystko, by o nim nie myśleć. Zerknęłam w końcu w jego stronę i zobaczyłam, jak mruczy coś pod nosem tak cicho, że siedząc przy nim, nie byłam w stanie tego usłyszeć.
-Co się stało? - Zapytałam, choć nie byłam pewna, czy mi odpowie. Oparłam się o ramę łóżka, a on położył się na nim i zaczął mówić.
-Jest taka jedna dziewczyna... - Przerwał na chwilę, a moje myśli skierowały się od razu na sukę aka Victorię aka szkolną dziwkę.
- Jest piękna. - Uśmiechnął się, mówiąc o niej, a mnie ścisnęło w środku. Czemu? Tego nie wiem. - Jest najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem. Jest inteligentna, ogółem bardzo mądra. - Victorię odrzucam, ona nie jest mądra ani inteligentna. Chyba, że Justin tak uważa. - Stała się dla mnie bardzo ważną osobą, mogę powiedzieć, że jest sensem mojego istnienia.
Gdy on tak opowiadał, mnie ściskało od środka, ponieważ wiedziałam, że on nie mówi o mnie, choć bardzo bym tego chciała.
Czekaj, czekaj...
O czym ja pomyślałam?
Owszem, jest on dla mnie kimś ważnym, ale bez przesady. Nie wiem, skąd u mnie takie myśli.
-W czym więc tkwi problem? - Zadałam pytanie. - Pewnie jesteście razem cholernie szczęśliwi.
- Dobrze by było, wiesz? - Prychnął. - Ona raczej nie czuje tego samego do mnie. I za każdym razem muszę z siebie robić cholernego debila, zawsze wszystko spierdolę! - Wybuchł. - Gdy coś zaczyna się między nami układać, wtedy ja coś odpierdalam i bum! Sielanka się kończy, a ja za każdym razem  się obwiniam  ale i tak nic to nie daje.
- Kochasz ją? - Zapytałam z trudem. To było dla mnie trudne słyszeć, jak opowiada o kimś z taką pasją. Zapytałam pomimo tego, że dobrze znałam odpowiedź na to pytanie.
- Jak cholera. - Spojrzał się w moją stronę, unosząc kąciki ust do góry.
- Ona wie?
- Pewnie, że nie. - Prychnął. - Wyśmiała by mnie i tyle.
- A próbowałeś jej to powiedzieć? - Próbowałam grać twardą. Pokręcił przecząco głową. - To spróbuj. Na pewno nie będzie tak źle, a już na bank cię nie wyśmieje.
-Skąd wiesz? - Zerknął na mnie dziwnie.
- Bo jeżeli jest taka, jak ją opisałeś, to cię nie wyśmieje.
-Pójdę już. - Podniósł się gwałtownie z łóżka i już szedł do okna.
-Przecież możesz wyjść przez drzwi... - Mruknęłam, lekko się uśmiechając. Zawrócił, a gdy miał już wychodzić, zapytałam.
- Justin, czy między nami w porządku?
Nic nie odpowiedział. Po prostu podszedł do mnie, przytulił mnie, pocałował w czoło i wyszedł, zostawiając mnie samą z moimi myślami.
Dopiero teraz do mnie powoli zaczęło docierać, że coś do niego czuje i chciałabym być na miejscu tej dziewczyny.
Nim się zorientowałam, z mojego oka wypłynęła łza, po niej kolejna, i kolejna, do momentu, aż zaczęłam niekontrolowanie szlochać.
Czułam coś do cholernego Justina Biebera, choć on kocha inną.
Teraz już wiem, co to jest nieodwzajemnione uczucie...
 Płakałam tak długo, dopóki się nie zmęczyłam i nie usnęłam...



Od Autorki: Ta dam! Spodziewał się ktoś czegoś takiego? A może ktoś się domyśla czegoś na temat miłości Justina, huh? :D
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Nawaliłam pod każdym względem. Długo nie było rozdziału, nie zdążyłam skończyć książki na konkurs, a wszystko przez naukę i moje kłopoty ze zdrowiem. Zajebiście, c'nie? W każdym razie przepraszam, i mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 28 KOMENTARZY I WIĘCEJ =  ROZDZIAŁ 11To by było na tyle, kocham Was, do nastepnego rozdziału <3

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 9

 24 KOMENTARZE = ROZDZIAŁ 10
 NOTKA POD ROZDZIAŁEM !


 Bip – bip – bip – bip - biiiii...
TRZASK.
 Strąciłam budzik z szafki obok łóżka na podłogę, mamrocząc pod nosem przekleństwa różnego kalibru. Po co istnieje to przeklęte paskudztwo?!
Byłam w okropnym nastroju. Jednym powodem był Justin, a drugim - szkoła, do której tak bardzo nie chciało mi się iść. Z ciężkim żalem podniosłam mój tyłek z łóżka i poczłapałam do łazienki mając nadzieję, że chłodny prysznic mnie rozbudzi. Wykonałam proste czynności, takie jak ściągnięcie z siebie piżamy i wskoczyłam pod prysznic. Namydliłam swoje ciało moim ulubionym żelem pod prysznic uważając, by nie zmoczyć włosów, których nie myłam. Doszczętnie spłukawszy pianę zawinęłam się w ulubiony, puchowy ręcznik i wyszłam z łazienki. Spojrzałam przez okno - nie jest zbyt ładna pogoda, pewnie będzie padać, pomyślałam i ruszyłam na łowy do garderoby. Owinięta ręcznikiem dryfowałam między wieszakami szukając czegoś odpowiedniego.  Wynikiem moich poszukiwań była granatowa bluza z nadrukiem, czarne rurki i granatowe vansy. Z szuflady chwyciłam czystą bieliznę i udałam się do łazienki.
Gdy ubrałam przygotowane ubrania, postanowiłam zająć się włosami i twarzą, które nie powalały na kolana. Po rozczesaniu włosów związałam je w wysokiego kucyka, natomiast na twarz nałożyłam trochę podkładu, uprzednio nakładając korektor pod oczy. Na koniec rzęsy pociągnęłam tuszem. Wróciwszy do pokoju wyciągnęłam torbę, do której wrzuciłam zeszyty, telefon i pieniądze.
Będąc już na dole, w kuchni zjadłam jedno jabłko, które popiłam sokiem pomarańczowym. Spojrzałam na zegarek i - jakże wielkie moje rozczarowanie, ponieważ już zaczęły się lekcje. Niezbyt chętnie wyszłam z domu, który zamknęłam i udałam się do garażu. Wsiadłam do mojego auta i odjechałam w stronę szkoły, wciskając na pilocie guzik automatycznego zamykania garażu.

Gdy znalazłam się już w szkole udałam się do mojej szafki i wyciągnęłam z niej książkę od biologii. Niechętnym krokiem udałam się do sali, w której odbywała się lekcja, i gdy byłam już na miejscu, weszłam do klasy.
-Czy chciałaby wyjaśnić pani powód swojego spóźnienia, panno Rose? – Zapytała jadowitym głosem nauczycielka biologii, pani Anderson. Była znienawidzona przez większość uczniów w tej szkole przez swój jędzowaty charakter i styl bycia.
-Nie widzę takiej potrzeby.. – Mruknęłam, uśmiechając się słodko w stronę nauczycielki wiedząc, że nic mi nie zrobi z tego powodu.
-Siadaj. – Sapnęła zrezygnowana i zaczęła dalej brnąć w temacie anatomii człowieka. Po drodze do ławki zerknęłam się z pytającym spojrzeniem kilku uczniów, w tym także – o zgrozo – spojrzeniu Biebera, które nie powalało sympatią. Oczywiście, zawsze siedziałam obok niego, ale sytuacja tym razem nie była zbyt sprzyjająca, więc zaczęłam się rozglądać za innym wolnym miejscem.
-Nie przeszkadzaj innym, tylko siadaj! – Wrzasnęła nauczycielka, a ja zaskoczona, jej nagłym wybuchem, podskoczyłam. Nie mając innego wyjścia, zajęłam miejsce koło Justina, posyłając mu wredne spojrzenie.
-Stara suka. – Fuknęłam pod nosem mając w dupie to, czy nauczycielka usłyszy to, czy też nie.
-Mówiłaś coś? – Anderson natychmiast zjawiła się przy moim boku.
-Wspominałam chyba, że głowa mnie boli, prawda? – Zerknęłam w stronę mojego przyjaciela, szukając potwierdzenia moich słów, których nie wypowiedziałam. Ona spojrzała na niego i zapytała.
-Czy tak było, panie Bieber?
-Nieśmiałym zaprzeczyć, proszę pani. – Powiedział z delikatnym uśmiechem, patrząc się na nią. Nauczycielka tylko pokiwała głową i odeszła od naszego stolika mamrocząc pod nosem coś w stylu „ ta dzisiejsza młodzież..”.
Ale hej! W sumie to nie wiem, czy on jest nadal moim przyjacielem, czy też nie… pomyślałam, i mogłoby mi się zdawać, jak chłopak mamrze coś po cichu, ale zdążyłam tylko wyłapać „jestem nim, do cholery”.

Do końca lekcji nie zaszczyciłam Biebera ani jednym, krótkim spojrzeniem. On do mnie również po nic się nie zwracał i myślę, że tak było lepiej. Niech sobie nie myśli, że wybaczę mu to i rzucę mu się w ramiona, a potem będzie jak dawniej. Zerknęłam na plan lekcji przyklejony na drzwiczkach.  Została mi już tylko jedna lekcja.  Teraz mam wychowanie fizyczne, czyli kolejna lekcja z Justinem Pieprzonym Bieberem.  Skierowałam się w stronę szatni i wpadłam na kogoś. Tym kimś okazała się być moja przyjaciółka.  Przytuliłam ją, mruknęłam zwykłe „cześć” i gdy chciałam odejść, ona mnie zatrzymała, gapiąc się na mnie z pytaniem w oczach.
-Czemu cię nie było na pierwszej lekcji? – Zapytała z wyrzutem. Czułam się winna, bo przez to wszystko strasznie ją zaniedbałam.
-Zaspałam, po prostu. – Uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Mnie nie oszukasz, Lily.. – Bąknęła sfrustrowana, patrząc mi w oczy. Założę się, że można było w nich zobaczyć smutek i gorycz.
-Wszystko jest w porządku, nie musisz się niczym martwić. – Powiedziałam i zostawiłam ją na środku korytarza. W szatni jak zwykle niechętnie, ale przebrałam się w strój i nie czekając na nikogo wyszłam jako pierwsza z pomieszczenia, udając się na salę gimnastyczną. Moje zamiary jednak legły w gruzach, bo wychodząc z szatni, ktoś pociągnął mnie do kącika za szatniami. Tą osobą jak zawsze – okazał się być Bieber. Nie odzywałam się do niego, tylko zaglądałam mu w oczy, w których można było dostrzec ból, przygnębienie i troskę? Nie – pomyślałam – muszę być twarda, nie mogę wyjść na mięczaka przed nim.
-Czego chcesz? – Zapytałam, niby to znudzona, nie zwracając uwagi na to, że cały czas trzyma swoje dłonie na mojej talii.
-Porozmawiajmy… - Jęknął boleśnie, lecz ja pozostałam nieugięta.
-Wydaje mi się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy wczoraj, Bieber. – Mruknęła, od niechcenia ściągając jego dłonie z mojego ciała, aby pokazać mu, że nie jestem słaba.
-Ale Lily… - Westchnął, a ja mu przerwałam. 
-Co, suka Victoria ci nie wystarcza i przychodzisz w łaskę do mnie? -  Zaśmiałam się szyderczo, wywołując u niego szok. – A może to ty jej nie wystarczasz?
-Lily, zaczekaj… - Błagał nadal, a jego twarz wyglądała tak, jakby za chwilę miał się rozpłakać.
-Nie, Justin, nie mamy o czym rozmawiać. – Powiedziałam i wyszłam z kanciapy.
Będąc na sali, trenerka zauważając mnie, od razu znalazła się przy mnie.
-Lily, źle się czujesz? – Zapytała troskliwym głosem.
-Nieciekawie, pani trener… - Jęknęłam, mając nadzieję, że mnie zwolni z tej lekcji i nie będę musiała ćwiczyć.
-Może pójdziesz do pielęgniarki?
-Nie potrzeba, to już ostatnia lekcja... – Wymigałam się, posyłając jej błagające spojrzenie.
-To idź do domu, usprawiedliwię cię u dyrektora. – Powiedziała i potarła moje ramię na znak pocieszenia. Grzecznie podziękowałam i wróciłam do szatni. Szybko się przebrałam i chcąc pozostać niezauważona, wymsknęłam się ze szkoły. W tej chwili nie pragnęłam niczego innego jak tego, by znaleźć się w moim pokoju.
Nawet nie wiedziałam, w jakim czasie znalazłam się w domu. Wbiegłam do mojego pokoju i jak gdyby nigdy nic, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam szlochać. Nie wiem, ile to trwało, ale mogło to trwać wieczność. Otrząsnęłam się, gdy przeszkodził mi brzęczący telefon. Czyżby kolejna wiadomość od pana Nieznanego? Nadal płacząc, odczytałam wiadomość.

Od: Nieznany
Nie płacz, nie  lubię, jak piękne dziewczyny płaczą… Wtedy mam ochotę płakać razem z nimi. Nie płacz, już Księżniczko, tak bardzo cię proszę… Moje serce pęka, gdy to widzę. Xxxxxx

Czytając to wybuchłam jeszcze większym płaczem, i tym razem nie miałam zamiaru go kontrolować. Pozwoliłam, by wszystkie emocje wypłynęły ze łzami  na zewnątrz.



 Od Autorki : Przepraszam, za tak długą nieobecność i tak beznadziejny rozdział, ale mogę się usprawiedliwić. Muszę do 30 marca skończyć pisać książkę, bo muszę ją wysłać na konkurs, a bardzo mi na tym zależy, więc mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. To tyle. 24 KOMENTARZE = ROZDZIAŁ 10. Trzymajcie za mnie kciuki i czekajcie na kolejny rozdział. Kocham was misie <3

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 8

 22 KOMENTARZE = ROZDZIAŁ 9

-Justin, możemy porozmawiać? - wysyczałam, bo w środku gotowałam się ze złości. Nie ma go tyle czasu, nie daje o sobie znaku życia, nie raczy nawet odpisać na moje wiadomości krótkim sms, w którym napisze, że żyje i ma się dobrze? Przez pieprzone 3 tygodnie się nie odezwał do mnie przez sekundę, a teraz nagle wraca, ma mnie w dupie, i w dodatku obmacuje się z tą suką Victorią?
-Nie widzisz, że jesteśmy zajęcia? - pisnęła dziwka zamrażając mnie pustym spojrzeniem. Serio, Victoria, serio? Na nic więcej cię nie stać?, mówiłam w myślach. Nie pierwszy raz mi załazi już ta suczka za skórę. Podeszłam do niej bliżej i zaczęłam oglądać jej długie, różowe szpony, aka paznokcie. Razem z Justinem przyglądała mi się w zdziwienu.
-Masz takie różowe, fajne tipsy... - zaczęłam mówić nadal bawiąc się jej paznokciami - jaka wielka by była szkoda, gdyby ktoś ci je oderwał... - powiedziałam ze skruchą, nadal patrząc jej w oczy, a potem szybko, jeden po drugim, zaczynałam jej odrywać szponki, które opadały na podłogę, ukazując jej okropne, poobgryzane paznokcie. Victoria zaczęła piszczeć i płakać, a ja i tłum uczniów, który się wokół nas zgromadził wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Justin stał zszokowany, a ja nadal śmiałam się pod nosem, Od razu wokół szkolnej dziwki zebrała się jej elitka i zaczęły ją pocieszać.
-Co chciałaś? - zapytał w końcu Pan Justin Pieprzony Egoista Bieber.
-Porozmawiać idioto - warknęłam i pociągnęłam go w stronę wyjścia ze szkoły, po czym skierowałam się za budynek.
-Mów o co chodzi, bo czasu za wiele nie mam - rzucił niedbale w moją stronę, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Dłonią złapałam go za podbródek i skierowałam jego twarz w moją stronę, i nadal go trzymając, zaczęłam mówić.
-O co chodzi, tak? - zapytałam z pretensją - o to, że to nie ja zostawiłam cię na 3 tygodnie przepadając się pod ziemię, nie dając jednego pieprzonego znaku życia. To nie ja, nie odpowiadałam na sms'y, nie odbierałam połączeń, jak do ciebie dzwoniłam, ale to byłeś ty! - nie panowałam już nad sobą i swoimi emocjami,  tylko zaczęłam krzyczeć - Wiesz jak się o ciebie martwiłam? Nie spałam po nocach, bo martwiłam się o ciebie nie wiedząc, czy jeszcze żyjesz. Nigdzie nie wychodziłam oprócz szkoły, nie gadałam z moją przyjaciółką, bo tak cholernie się o ciebie martwiłam! A ty co? Ty mi za to dziękujesz, mając mnie po prostu najgłębiej w dupie... - ostatnie zdanie już wyszeptałam, bo nie miałam już siły. Nawet nie zorientowałam się, że płaczę, dopóki nie zaczęłam pociągać nosem. A co jest w tym najlepsze? On tylko stał, w osłupieniu patrząc się na mnie nie wiedząc co ma powiedzieć.
-Myślałam, że jestem dla ciebie tak samo ważna, jak ty jesteś dla mnie ważny... Tak się nie traktuje przyjaciół... - wyszeptałam, i na odchodne strzeliłam mu w twarz. Niech chociaż przez chwilę poczuje w małym stopniu, jaki ból przez niego odczuwałam. Nie obdarzając go żadnym spojrzeniem odeszłam w stronę klasy, w której miałam mieć drugą lekcję, bo pierwsza kończy się za kilka minut.
Na moje nieszczęście kolejną lekcją była chemia, na której siedziałam z Bieberem. Już miałam ochotę zwiać do domu,gdy odezwała się moja waleczna strona, która mówiła "Idź na chemię, nie pokazuj mu, że jesteś słaba!" Tak też zrobiłam. Po poprawieniu makijażu w łazience, chwilę przed dzwonkiem na lekcję drugą weszłam do klasy i usiadłam przy swoim stanowisku. Chwilę po mnie do klasy wszedł Pieprzony Egoista, znany również jako Justin Bieber. Wypalał we mnie dziurę  wzrokiem jakby chciał odczytać jakieś emocje, myśli które we mnie siedzą.


Ignorowałam go przez całą lekcję, mimo wielu prób podjętych przez niego. Mówił do mnie, pisał sms'y lub wiadomości na karteczkach. Nie mrugnęłam nawet okiem w jego stronę. Gdy zadzwonił dzwonek sygnalizujący koniec lekcji, szybko zgarnęłam swoje książki i jak poparzona wyszłam z klasy. Gdy mijałam składzik woźnego ktoś pociągnął mnie za rękę i wciągnął do niego. Doskonale wiedziałam, kto to był. Ten dotyk poznam wszędzie. Justin. To właśnie dotyk, którego mi tak bardzo brakowało przez te 3 tygodnie. Nie krzyczałam ani nie wierciłam się, bo nie było takie potrzeby. Chłopak zapalił w składziku światło i patrzył mi głęboko w oczy. Ja jednak postanowiłam pozostać przy swoim. Nie odezwę się do niego - niech chociaż w małym stopniu poczuje to, co ja czułam.
-A więc tak chcesz grać, hm? - zapytał Justin jakby na potwierdzenie moich myśli. Może to było głupie, ale robiłam wszystko, żeby tylko nie myśleć o Justinie i o tym, co mi zrobił. W tej chwili właśnie w myślach śpiewałam sobie jakąś smutną piosenkę, ponieważ obawiałam się, że jakimś magicznym sposobem Bieber może zajrzeć w moje myśli.
Przez chwilę jakby mi się zdawało zobaczyć jakieś małe, radosne iskierki w jego oczach, lecz tak szybko, jak to się pojawiło - tak szybko znikło.
-Niech tak więc będzie - powiedział niby obojętnym głosem, jednak ja czułam, że kryje się w nim coś więcej, niż tylko obojętność - zobaczymy, kto się pierwszy odezwie - wypowiadając te słowa jedną dłonią odgarnął zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy i po chwili wyszedł ze składziku zostawiając mnie tam samą, toczącą bitwę myśli.


Byłam tak bardzo przytłoczona tym wszystkim, że nie wiedziałam, czy mam iść na resztę lekcji, czy dać po prostu sobie spokój i iść do domu. Wybrałam opcję numer dwa. Wsiadałam właśnie do samochodu, gdy usłyszałam jak za mną odjeżdża jakieś auto. Obejrzałam się za siebie - to był Justin. Przytłoczona różnymi emocjami z piskiem opon odjechałam z parkingu szkoły i udałam się do mojego domu. Przekraczałam wszelkie przepisy - miałam to w nosie. Gdy dojechałam do domu zaparkowałam auto i  wbiegłam do domu by się przebrać. Narzuciłam na siebie czarne rurki i tego samego koloru bokserkę. Włosy splotłam w warkocz i do kieszeni spodni wrzuciłam telefon. Z garderoby wyciągnęłam jeszcze czarną, skórzaną kurtkę a na stopy założyłam czarne vansy i zamykając dom udałam się do garażu.  Z półki wzięłam kluczyki do mojego 1190RS(motocykl) *, założyłam kask i czując, jak emanują mną wszystkie możliwe emocje wyjechałam z garażu, który automatycznie się za mną zamknął. Wyjechałam na główną drogę i rozwijałam prędkość, która w tym momencie osiągała już prawie 150mil. Nie zwracałam uwagi na nic. Auta wymijałam zręcznie, mknąc jak burza do przodu. Kierowałam się w jednym, tylko mi znanym kierunku. Jadąc z prędkością, która ciągle się rozwijała, mogłam się spokojnie odstresować. Zawsze, gdy byłam zła, wściekła, lub targały mną każde inne emocje, które mnie przytłaczały, wsiadałam na mojego ścigacza i mknęłam w tym kierunku - całkowite odludzie za miastem, gdzie spokojnie mogłam rozwijać prędkość maksymalnie, gdzie mogłam odpocząć od wszystkiego i od wszystkich. Gdy dojechałam do drogi wokół lasu zatrzymałam się na chwilę, bo - cóż, możecie mnie uznać za histeryczkę, ale znów czułam się obserwowana. Obejrzałam się wokół i gdy nic niepokojącego nie zauważyłam, ponownie odpaliłam moją bestię i zaczęłam z zawrotną prędkością robić okrążenia wkoło lasu.

Nie wiem, ile czasu spędziłam za miastem, ale na pewno dużo, bo gdy wróciłam do domu zaczynało zmierzchać. Byłam wykończona, padnięta, smutna, zła - okej, wszystko mi było.  Nie wiem czemu, ale tak. Z szuflady wyciągnęłam koszulkę Justina, którą mu kiedyś zapieprzyłam oraz koronkowe majtki i weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie wszystkie ciężkie ciuchy, które wrzuciłam do kosza na brudy  i naga weszłam pod prysznic. Stojąc tak pod natryskiem obmywały się ze mnie wszystkie złe uczucia, pozostało tylko wyluzowanie. Po chwili wtarłam we włosy mój ulubiony szampon, a ciało umyłam żelem o zapachu cytrusów i spłukałam z siebie całą pianę. Jednym ręcznikiem owinęłam ciało, a drugim wytarłam włosy. Potem nałożyłam na siebie wcześniej przygotowaną piżamę i udałam się do łóżka. Zebrałam ze sobą laptopa by zalogować się na twittera. Dałam follow paru osobom, które mnie zaobserwowały i popisałam z przypadkowymi osobami. Nagle w oczy rzucił mi się tweet Justina:

"Zawsze w życiu pojawia się taki "ktoś" dla którego jesteśmy zatrzymać czas, oddech lub serce. To ta osoba jest wtedy dla nas najważniejsza."
 Zaciekawiło mnie, kogo może dotyczyć ten wpis. Victoria aka szkolna dziwka? Nie, chyba tak nisko to on nie upadł. Ktoś jeszcze? Brak potencjalnych kandydatek. 

Dodałam jeszcze tweeta o treści: 

"Uzależniamy się od pewnych osób szybciej niż nam to się wydaje."
 i wylogowałam się z twittera. Nie pomyślałam nawet, że spędziłam na twitterze aż 3 godziny. Dawno tak długo się nie zasiedziałam. Wylogowałam się z twittera i odłożyłam laptop na biurko. Właśnie w tym momencie dostałam sms'a.
-Co tym razem? - mruknęłam pod nosem do siebie. Kolejny sms od mojego prześladowcy, który nie jest moim prześladowcą, bo tak się nie zachowuje.

Od: Nieznany
Wiesz Księżniczko, jaka jest najpiękniejsza chwila w ciągu dnia? - Północ. Bo tylko wtedy już nie ma dzisiaj, a jutro jeszcze nie nadeszło.

Nie wiedziałam, o co tym razem chodziło. Powtarzając treść sms'a cichutkim głosem, oddałam się krainie snów.


* - Erik Buell Racing 1190RS - motocykl (ścigacz) klik
Od autorki: Ta da da dam! Jest 8! I jak, rozjaśnia wam się trochę rozum? Mam nadzieję, że tak! Przepraszam, że tak późno, ale wiecie, szkoła. Bardzo łatwo mi  się pisało ten rozdział, i jestem z niego zadowolona :)  22 KOMENTARZE = ROZDZIAŁ 9 Dobranoc kochani!

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 7

16KOMENTARZY= ROZDZIAŁ 8

Po szkole rzuciłam się na moje łóżko podłączając wcześniej telefon do głośników aby puścić moją playlistę ulubionych utworów.  Piosenki leciały w kolejności losowej, aż w końcu dotarło do refrenu mojej ulubionej piosenki.  
Do you ever think
When you're all alone
All that we can be
Where this thing can go
Am I crazy or falling in love
Is it really just another crush
Do you catch a breath
When I look at you
Are you holding back
Like the way I do
Cause I'm trying, trying to walk away
But I know this crush aint going away, going away...*

Słowa piosenki odbijały się o moje uszy z zdwojoną mocą. Tak jakby trochę kojarzyła mi się z Justinem i mną. No dobra, nie trochę, tylko bardzo. Nie wiem czemu. Okej, może jestem w nim zauroczona, ale to wszystko.

Emocje zmieniły się u mnie w mgnieniu oka. W tej chwili byłam zła na rodziców, na szkołę, czyli obiektywnie rzecz biorąc - na wszystko. Nie wiem czemu, ale tym powodem był Justin Przeklęty Bieber. Od naszego spięcia minęły 3 pieprzone tygodnie, a on nawet przez te 3 tygodnie  nie pojawił się w szkole ani razu. Nie napisał ani jednego sms'a, nie zadzwonił, podczas gdy ja zasypywałam go setkami sms'ów i wydzwaniałam do niego po tysiąc razy a panicz Bieber nie pisnął nawet słówkiem na temat tego, czy żyje i nic mu nie jest. A ja oczywiście chodziłam jak ten popieprzony wrak człowieka z kąta w kąt, strasząc ludzi swoim wyglądem i przez te 3 jebane tygodnie schudłam już 5 kilogramów. Pytanie - Kto był temu winien? ma jasną odpowiedź. Oczywiście Bieber. Pieprzony egoista, nie dający o sobie znaku życia. Ja  tylko martwię się o niego jak popierdolona czy jeszcze żyje i co się z nim dzieje skoro nie odpowiada na moje wiadomości. Zgubił telefon i nie ma się ze mną jak skontaktować? Nie, to nierealne, skoro zna mój numer na pamięć, więc by zadzwonił albo napisał. Jakieś inne propozycje? Brak. Więc do się z nim do cholery dzieje? 

Matki jak zwykle nie było w domu. Cóż, przez ostatnie kilka dni w ogóle nie sypia w tym domu. Wraca około 6 rano aby wziąć prysznic i się przebrać i znów wychodzi. Myśli, że tego nie zauważam?  Jeśli tak to się myli. W ostatnim czasie bardzo źle sypiam i często siedzę na balkonie jak nie mogę spać, więc widziałam jak wraca jak gdyby  nigdy nic się nie stało. Pewnie ma jakiegoś fagasa na boku. Spójrzmy prawdzie w oczy - ojciec bywa w tym domu jakieś 20-30dni w całym roku, w skrajnych przypadkach nie ma go nawet w święta.  Matka nie jest taka stara - ma 38 lat, bo zaszła w ciążę mając 19 lat, pomijając to, że nie byłam planowana. Trzyma się świetnie - ma piękne ciemne blond włosy, niebieskie oczy, piękną urodę i świetną figurę, której mogłaby pozazdrościć niejedna 20-latka. Ojciec za to ma 43 lata i  również dobrze się    trzyma - dobrze zbudowany, wysoki, przystojny. Pewnie też ma kogoś na uboczu. Czekam tylko aż się do tego przyznają.

Moje rozmyślania trwały dość długo - gdy się ocknęłam z potoku myśli za oknem już się ściemniło. Nie ma co się dziwić, skoro już prawie połowa listopada za nami więc dzień jest coraz krótszy. Nie mając nic innego do  roboty zrzuciłam z siebie ciuchy zostawiając je na środku pokoju powędrowałam w samej bieliźnie do łazienki by wziąć długą, relaksującą kąpiel. Do wanny napuściłam ciepłej wody, wlałam olejku różanego i ściągając resztki mojej garderoby  zanurzyłam się w wodzie, która przyniosła mi tak bardzo upragnione ukojenie. 

Nie wiem ile siedziałam w wannie ale wyszłam z niej, gdy woda zrobiła się chłodna. Owinięta ręcznikiem ledwo zakrywającym tyłek wyszłam z łazienki do pokoju w celu ubrania piżamy, za którą miała mi posłużyć krótka koszulka i spodenki. Wyciągnęłam piżamę z półki i zrzucając ręcznik leniwie się w nią przebrałam. Podniosłam ręcznik i zgarnęłam z podłogi pokoju ubrania z dzisiejszego dnia z powrotem weszłam do łazienki aby odwiesić ręcznik i schować ciuchy do kosza na brudy.

Kiedy byłam już w łóżku na szafce nocnej zabrzęczał mój telefon - sygnalizujący o nowej wiadomości. Jak poparzona rzuciłam się po niego z nadzieją, że to wiadomość od Justina. Jakże wielkie było moje rozczarowanie, gdy zobaczyłam, że to tylko kolejny sms od Nieznanego obserwatora aka podglądacza.

Od: Nieznany
Ach, tak bardzo chciałbym cię dotknąć... xxxxxx

Nie czekając szybko wystukałam odpowiedź. 
Do: Nieznany
Mógłbyś dotknąć, gdybyś się ujawnił

Serio, irytowały mnie już te sms'y. 

Od: Nieznany
Księżniczko, wszystko w swoim czasie xxxxxx Pisałem już, że masz gorące ciałko?

Ale mimo tego, że irytowały mnie te wiadomości, potrafiły mnie rozweselić czasem jego teksty albo zboczone opinie na mój temat.

Do: Nieznany
Och, Misiu, nie podniecaj się zbytnio, bo będzie problem x

Od: Nieznany
Kusisz, Księżniczko, kusisz xxxxxx

Nie odpisywałam już na tą wiadomość, bo ta wymiana zdań ciągnęła by się w nieskończoność, więc tylko zachichotałam, wtuliłam się  w poduszkę i zasnęłam niczym małe dziecko...


-Justin, kiedy w końcu mi to wszystko wyjaśnisz? - zapytałam błagalnym tonem chłopaka. 
-Lily, Księżniczko - zaczął spokojnym głosem, pieszczotliwie  przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej - dobrze wiesz, że nie mogę ci na razie o niczym powiedzieć...
-A kiedy będziesz mógł? - zapytałam z wyraźną irytacją w głosie.
-Rozmawiałem na ten temat z Radą i ...

Gwałtownie się obudziłam czując na całym ciele lodowaty pot. Znów to samo. Ten sam sen nawiedza mnie już od czasu sprzeczki z Bieberem. Rozejrzałam się dokładnie bo czułam, że jestem obserwowana. Zerknęłam na zegarek - 5.48. No cóż, to wyjaśnia fakt, że za oknem już widno. Nie mając co ze sobą  zrobić wylazłam z łóżka, zgarnęłam czystą bieliznę i udałam się do łazienki by się trochę ogarnąć. Zrzucając z siebie piżamę wskoczyłam pod prysznic. Natarłam dokładnie ciało moim ulubionym żelem pod prysznic, a we włosy wtarłam odpowiedni szampon i spłukałam z siebie pianę. Dokładnie osuszyłam ciało i nałożyłam na siebie bieliznę. Włosy wysuszyłam rozczesując je przy tym grubą szczotką pozostawiającą moje naturalne pofalowane włosy. Twarz lekko przypudrowałam, na rzęsy nałożyłam trochę tuszu a na usta błyszczyk malinowy. Z racji tego, że za oknem nie było zbyt ciepło ubrałam dziś granatowe  rurki, błękitną bokserkę z nadrukiem oraz kurtkę jeansową koloru zbliżonego do koloru rurek. Do tego kilka bransoletek, ulubiony wisiorek i pasującą torebkę oraz czarne szpilki. Spojrzałam na godzinę - 7.27. Zabierając potrzebne przedmioty zeszłam na dół aby coś przekąsić i udać się do szkoły. Wypiłam tylko szklankę soku pomarańczowego i zjadłam jabłko. Do torby wrzuciłam tylko butelkę wody. Zabierając po drodze kluczyki do auta wyszłam z domu i go zamknęłam wrzucając klucze do torebki.

W szkole byłam 10 minut przed dzwonkiem na lekcje. Zaparkowałam na moim stałym miejscu i udałam się do wejścia. Wyciągnęłam z szafki książki na pierwszą lekcje, którą była historia. Zamknęłam szafkę i udałam się w stronę sali, w której miała się odbyć pierwsza lekcja. To co zobaczyłam przy sal od historii mnie zrujnowało. Justin obmacywał się ze szkolną dziwką - Victorią.
               Auć. Zabolało....


* - Fragment piosenki David Archuleta - Crush

Od Autorki: Ta da da da bum! Spodziewaliście się takiego zwrotu akcji? Niby rozdział wiele nie wnosi, jedynie opisuje uczucia, jakie odczuwa Lily ale za to końcówka strasznie mi się podoba! No i kocham pisać  te rozmowy sms! *.*
16KOMENTARZY= ROZDZIAŁ 8 
Zapisujcie się doinformowanych, możecie polecać swoje blogi w zakładce SPAM. 
Do Następnej notki!